Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Będą chęci, to znajdą się rozwiązania

Treść

Z Pawłem Poncyljuszem, posłem PiS, byłym wiceministrem gospodarki, rozmawia Marcin Austyn
Jak Pan ocenia działania rządu związane z szeroko pojętą walką z bezrobociem?
- Na razie to nie widzę żadnych działań rządu w związku ze zwiększającym się bezrobociem. Najwyraźniej nikt w rządzie nie ma pomysłu, jak sobie z nim radzić, więc mogę to oceniać wyłącznie negatywnie. Gdyby rząd chciał się zająć problemem, to są fundusze europejskie w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, ale ich efektywne wykorzystanie wymagałoby przekonstruowania tego programu, bo był on przygotowywany w innych warunkach. Jeśli więc miałbym szukać jakichś źródeł finansowania takiej aktywnej walki z bezrobociem, to wskazałbym właśnie na te pieniądze, ale jak mówiłem, to wymagałoby renegocjacji z Komisją Europejską całego programu.
Dziś trzeba nie tylko zapobiegać zwolnieniom, ale też pomóc ludziom już zwolnionym...
- Szczególnie że problem zwolnień dotyczy głównie małych miast, w których nawet kilkusetosobowe zwolnienia czasami powodują kompletny marazm. Kiedy ginie jeden z większych pracodawców, wszystko się zatrzymuje. Staje handel, usługi, itd. Gdybym był dzisiaj w rządzie, to z pewnością próbowałbym w oparciu o programy Kapitał Ludzki, Rozwój Polski Wschodniej (bo nie oszukujmy się, że w dużej części problem ten dotyczyć będzie właśnie tej części kraju) stworzyć program aktywnej walki z bezrobociem. To są jednak działania "dla chcącego", żywotnie zainteresowanego problemem. Wyznawcy "niewidzialnej ręki rynku" nie będą się przejmować ludźmi, bo zakładają, że wszystko wyreguluje rynek.
PiS mówi o instytucji częściowego bezrobocia, o dłuższych wypłatach zasiłków dla bezrobotnych. Takie działania są w stanie pomóc?
- Nie chcę wartościować, czy są to dobre, średnie czy złe rozwiązania. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że utrata miejsca pracy dzisiaj za kilka lat oznaczać będzie bardzo wysoki koszt tworzenia nowego miejsca zatrudnienia. W sytuacji, w której można pomóc przedsiębiorcom i utrzymać stan zatrudnienia, może się okazać, że jest to o wiele tańsze rozwiązanie niż zamknięcie oczu na likwidację stanowisk pracy. Dlatego w każdym działaniu, które będzie skierowane na utrzymanie miejsc pracy, PiS będzie bardzo dobrym partnerem.
To, co robi PO, to objaw liczenia na to, że kryzys się skończy?
- Z jednej strony może być to kwestia nadziei, że jakoś to będzie, że ludzie sobie poradzą, że nawet jeśli formalnie nie będą zatrudnieni, to odnajdą się w szarej strefie na zasadzie dobrosąsiedzkich usług. Z drugiej strony - możliwe, że rząd jest w takiej konsternacji i szoku, że nie jest w stanie tego wszystkiego na nowo poukładać i w szybkim czasie zaproponować konkretnych rozwiązań. Niby zostaje ustanowiony Fundusz Solidarności Społecznej, który - jak rozumiem - ma być zapleczem finansowym do pomagania w takich sytuacjach, ale jak to będzie wyglądało? Od rzucenia hasła do konkretnych ustaw i rozporządzeń mijają miesiące albo i cały rok.
Może się więc okazać, że takie działanie będzie spóźnione albo niepotrzebne?
- Boję się tego, że będzie ono spóźnione, że kiedy część propozycji pojawi się jako obowiązujące prawo, to i tak będziemy już po etapie zwolnień. Mamy dziś przykład Zakładu Napraw Taboru Kolejowego w Łapach. Kiedy państwo jest właścicielem PKP i ma konkretną ilość wagonów, które można byłoby skierować do naprawy, to pozostaje bezradne. Wszystkie instrumenty w ręku są - nie ma bardziej komfortowej sytuacji. Przecież w każdym innym przypadku będzie o wiele trudniej, szczególnie kiedy mówimy o firmach prywatnych, gdzie bezpośrednio Skarb Państwa czy rząd na dzisiaj działać nie może lub może interweniować tylko w ograniczonym stopniu. Jeżeli więc władze nie radzą sobie z takim zakładem jak w Łapach, to jestem w pełni obaw co do rozwiązania problemów np. prywatnej fabryki mebli czy firmy wykonującej komponenty dla przemysłu motoryzacyjnego.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-03-17

Autor: wa