Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Certyfikat? Bez tego też powinno przejść

Treść

Pierwsze polskie świadectwo energetyczne wymagane przez nowe prawo budowlane z wielką pompą wręczyli w ubiegłym tygodniu przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury i sejmowej Komisji Infrastruktury. - Ustawa działa - podkreślał wówczas Zbigniew Radomski reprezentujący resort. Czy aby na pewno? W Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Wołominie, pod który podlegają Marki i który ostatecznie decyduje o odbiorze domu do użytku, usłyszeliśmy, że bez certyfikatu energetycznego budynek też zostanie odebrany. Dodatkowo w rozporządzeniach dotyczących sposobu liczenia charakterystyki energetycznej są błędy i w efekcie wyniki wyliczeń mogą być zafałszowane.

Nowe prawo budowlane obowiązujące od 1 stycznia zakłada konieczność posiadania świadectwa charakterystyki energetycznej dla wszystkich nowo powstałych nieruchomości oraz używanych, wprowadzanych do obrotu (sprzedawanych lub wynajmowanych). Dokument to zbiór danych i wskaźników energetycznych budynku dotyczących obliczeniowego zapotrzebowania na energię do centralnego ogrzewania, ciepłej wody, wentylacji i klimatyzacji, a w przypadku budynku użyteczności publicznej także oświetlenia. Takiego dokumentu będzie wymagał również budynek, gdy w wyniku przebudowy lub remontu ulega zmianie charakterystyka energetyczna.
- Nowe prawo budowlane, które jest wynikiem ujednolicenia przepisów w całej Unii Europejskiej, ma na celu podniesienie świadomości inwestorów i użytkowników związanych z kosztami energetycznymi domów i mieszkań - przypomina poseł Edward Czesak (PiS) z sejmowej Komisji Infrastruktury. - Domy i mieszkania stanowią 40 proc. zapotrzebowania energetycznego i podniesienie świadomości może w bardzo istotny sposób przełożyć się na oszczędności - ocenia. Dodaje, że cel nowego prawa budowlanego jest słuszny, ale przy jego wykonaniu należy uważać, aby nie skończyło się na jeszcze jednej "pieczątce", która będzie tylko dodatkowym wydatkiem inwestora. Wszystko jednak na to wskazuje, że mamy do czynienia z takim właśnie przypadkiem. Kilka powiatowych Inspektoratów Nadzoru Budownictwa, do których zadzwoniliśmy, owszem, informuje, że aby dopuścić budynek do użytkowania, potrzebny jest certyfikat energetyczny. Jednak żaden z urzędników nie potrafił wskazać, gdzie i u kogo można go uzyskać. - Proszę zbierać inne dokumenty wskazane we wniosku o oddanie budynku do użytkowania - radzi urzędnik w Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Mińsku Mazowieckim. - Na tę chwilę na naszym terenie jeszcze chyba nie ma osób uprawnionych do sporządzania certyfikatu, ale być może niebawem się to zmieni i uzyska pan certyfikat, a w tym czasie zbierze pozostałe dokumenty - dodaje. W warszawskim inspektoracie usłyszeliśmy, że w tym roku jeszcze nikt dokumentów nie składał, ale urząd jest zawalony tomami wniosków złożonych jeszcze według starych zasad. Znalazły się również takie inspektoraty, które o zmianie prawa mają zupełnie mgliste pojęcie. Paradoksalnie inspektoratem tym jest placówka z Wołomina, na terenie którego nastąpiło szumne wręczenie pierwszego świadectwa energetycznego w Markach pod Warszawą. Na pytanie, jakie dokumenty potrzebne są do odbioru nowo wybudowanego domu, urzędnik, odpowiadając, nawet słowem nie wspomniał o konieczności certyfikatu energetycznego. A zapytany wprost, czy od nowego roku nie jest potrzebny ten dokument, stwierdził, że pewnie na początku roku "bez tego też powinno przejść".

Proszę pytać w ministerstwie
Jednak czy można się dziwić powiatowym placówkom, skoro proszeni o udzielenie informacji przedstawiciele Głównego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego nie potrafili udzielić informacji na temat nowych przepisów i pytania o stosowanie przepisów w praktyce kierowali do Ministerstwa Infrastruktury.
Jerzy Kosieradzki posiadający uprawnienia do sporządzania certyfikatu i jednocześnie redaktor naczelny miesięcznika "Rynek Instalacyjny" twierdzi, że nikt rozsądny nie podejmie się obecnie dokonania certyfikacji.
- Są uchylone przepisy dotyczące sezonowego zapotrzebowania na ciepło, a nowy przepis jest w formie tak zwanej okładkowej, jako polska norma, a wewnątrz znajduje się tekst w językach: niemieckim, angielskim i francuskim. - W samym rozporządzeniu i metodyce są błędy, które wypaczają sens certyfikatu. Jeśli wskaźniki bardzo dobrze zaizolowanych budynków zostaną podstawione do podanych w rozporządzeniu wzorów, to wychodzą bzdury - mówi inżynier Kosieradzki.
Część specjalistów jest zdania, że nawet jeśli inwestor zainwestuje znaczne kwoty i zastosuje nowoczesne i energooszczędne materiały jak np. bardzo dobrą izolację termiczną czy stolarkę odpowiadającą wymaganiom domów pasywnych, to i tak charakterystyka energetyczna na papierze wyjdzie fatalna. Jest to efekt błędnego określenia granicy jednego z parametrów. Jednocześnie z wyliczeń wynika, że budynki o niezadowalającej izolacji termicznej i nadmiernych stratach ciepła przez wentylację, ale ogrzewane biomasą uzyskają bardzo korzystną wartość.
W Ministerstwie Infrastruktury co prawda wspomina się już o docierających sygnałach dotyczących błędów w rozporządzeniu, jednak pomimo to certyfikat można nadal zamówić. Jego sporządzenia na podstawie błędnych wskaźników nie podejmuje się bowiem jedynie część specjalistów. Niewątpliwie dlatego, że według szacunków w najbliższym czasie do sporządzenia jest
1,5 mln certyfikatów. A na rynku dominuje podejście: kto pierwszy, ten lepszy.

"Nasz Dziennik" 2009-01-15
Grzegorz Lipka

Autor: ab