Chcemy preambuły
Treść
Z posłem Joachimem Brudzińskim, przewodniczącym Zarządu Głównego Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Artur Kowalski Przed nami ważna debata, później głosowanie w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego, a wszystkie oczy zwrócone są na klub Prawa i Sprawiedliwości, bo tylko w tym klubie znaleźli się posłowie, którzy zapowiadają głosowanie przeciw ratyfikacji. Panie Pośle, co zrobi PiS? - Zgodnie z zapowiedzią przewodniczącego klubu przedstawimy propozycje, które w tym traktacie powinny zabezpieczyć to, co jest ewidentnym sukcesem unijnych negocjacji pana prezydenta. A mianowicie realizację tych wszystkich rzeczy, które zabezpieczają interesy Polski, wykluczając ingerencję organów unijnych w tak istotne sprawy dla suwerenności Narodu, jaką są kwestie związane z korzeniami chrześcijańskimi naszego Narodu. Zgłosimy poprawki, które mają zabezpieczyć polską rodzinę, a także potwierdzić odrzucenie Karty Praw Podstawowych i umocnienie systemu głosowania przez wprowadzenie tego "hamulca bezpieczeństwa" w postaci tzw. kompromisu z Joaniny. Klub Prawa i Sprawiedliwości zaproponuje również preambułę, którą państwa unijne mają prawo dołączyć. Będzie ona podkreślała nasze chrześcijańskie korzenie, fakt przynależności Polski do Unii Europejskiej, ale na zasadzie poszanowania odrębności narodowej. Jak konkretnie miałoby na przykład zostać zabezpieczone odrzucenie przez Polskę Karty Praw Podstawowych? - W ustawie o ratyfikacji chcemy co do tego jasnej deklaracji. Będziemy wnioskować o jednoznaczny zapis, że traktat wchodzi w życie i jest obowiązujący z wyłączeniem Karty Praw Podstawowych, co byłoby wiążące dla rządu i parlamentu. Bo dzisiaj rząd i Donald Tusk mówi jedno, a jutro mogą powiedzieć coś innego. Obecnie takiego zabezpieczenia nie ma. Chcemy również wysłać wyraźny sygnał, że pomimo zmiany rządu, są siły polityczne w Polsce, z którymi Unia Europejska nadal musi się liczyć. Dzisiaj w świecie liczą się tylko z tymi, którzy skutecznie zabiegają o własne interesy. Politycy, którzy sobie z tego sprawy nie zdają, albo udają, że jest inaczej, są skrajnie nieodpowiedzialni. Wielu obywateli chciałoby samemu w referendum zdecydować o "tak" lub "nie" dla traktatu. Głosami również PiS do tego jednak nie doszło. - Debata w Sejmie nad traktatem daje nam jako partii możliwość realnego wpływu na to, co się w tej chwili w Polsce dzieje, w tym również w obszarze ratyfikacji traktatu. Gdybyśmy się zdecydowali na ratyfikację przez referendum, bylibyśmy tego instrumentu pozbawieni. Oddanie losów traktatu w ręce obywateli - co jest oczywiście zrozumiałe, bo to Naród jest suwerenem - byłoby jednak z powodów taktycznych nie do końca korzystne. Jako partia polityczna stracilibyśmy wpływ na kształt traktatu. Przy ustalaniu pytań referendalnych nie mielibyśmy żadnej pewności, jak będzie wyglądać referendum i czy przyciśnięta do muru przez środowiska lewicowe, a nawet lewackie Platforma Obywatelska, która chce się przypodobać wszystkim, nie wprowadzi pytania np. w sprawie Karty Praw Podstawowych. A jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą Karta, to dobrze wiemy. Oprócz kwestii związanych z obszarem czysto odnoszącym się do wartości rodziny, światopoglądu, są jeszcze sprawy związane z niebezpieczeństwem roszczeń wobec mieszkańców ziem zachodnich i północnych ze strony byłych właścicieli niemieckich. Jeśli w referendum byłaby odpowiednia frekwencja, to obecnie panujące nastroje w społeczeństwie wskazują, że trzeba było się liczyć z przyjęciem traktatu. Karty Praw Podstawowych póki co nie przyjmujemy, za to w samym PiS są posłowie, którzy jasno deklarują, że nie tylko nie popierają Karty, lecz zagłosują przeciwko całemu traktatowi... - Dobrze o tym wiemy i szanujemy te stanowiska. Prawo i Sprawiedliwość jest partią wielonurtową i wielośrodowiskową, łączącą w swoich szeregach np. ludzi o różnych spojrzeniach na gospodarkę. W kierownictwie partii jest zgoda, aby z szacunkiem podchodzić do głosów tych wszystkich, którzy nie tylko są przeciwnikami ratyfikacji traktatu, ale i opowiadają się przeciw naszemu członkostwu w Unii Europejskiej. PiS zdaje się mieć jednak wielki kłopot: jak poprzeć traktat wynegocjowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i przy udziale rządu PiS, a jednocześnie nie narazić się na gniew tej części swoich wyborców, która w traktacie widzi zagrożenie dla suwerenności naszego kraju. - Rzecz naprawdę dotyczy tak ważnej sprawy dla Polski, że pewnego rodzaju uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że nasz kłopot sprowadza się tylko i wyłącznie do tego, aby nie urazić rzeczywiście dla nas ważnej grupy wyborców. Uważamy, że w tych warunkach i przy możliwościach, jakie miał prezydent Lech Kaczyński, kiedy negocjował traktat, zostały osiągnięte wszystkie założone cele. Gdyby nie ten absolutny sukces prezydenta, to dzisiaj mielibyśmy znacznie większy problem wynikający z tego, że traktat reformujący ustawiałby nas w roli bezwolnego petenta unijnego. A były takie zakusy ze strony najsilniejszych państw w Europie, które próbowały przeforsować traktat w jego pierwotnym brzmieniu. Mając dzisiaj, przez wpływ na ratyfikację traktatu, możliwość jego odrzucenia, próbujemy wzmocnić to, co było sukcesem prezydenta. Gdyby tam nie było Lecha Kaczyńskiego, a byłby inny polityk, a nie mówiąc już, że mógłby to być polityk Platformy Obywatelskiej, to dzisiaj byśmy się głowili, jak odkręcić to, z czym głowią się inne państwa sceptycznie nastawione do traktatu, a które nie wynegocjowały tak jak Wielka Brytania i Polska np. odstępstwa od Karty Praw Podstawowych. Co będzie, jeśli parlament nie podzieli zdania Prawa i Sprawiedliwości co do wprowadzenia poprawek do ustawy o ratyfikacji traktatu i dodania preambuły? - Mogę zapewnić o jednym: do końca i bardzo konsekwentnie będziemy realizować to, co zostało rozpoczęte w trakcie negocjacji unijnych przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i zawsze na końcu wszystkich naszych działań będzie tylko jeden cel: zapewnienie bezpieczeństwa w każdym obszarze - zapewnienie integralności państwa polskiego i Narodu Polskiego. I tym się będziemy kierować, podejmując ostateczne decyzje. Czy w takiej sytuacji klub, kierownictwo partii będzie zalecać głosowanie przeciw, czy wstrzymanie się w głosowaniu nad ratyfikacją? - Tych wszystkich, którzy podchodzą sceptycznie do euroentuzjastów i osób, które upatrują w naszej partii tych, którzy będą skutecznie zabiegać o interesy Polski w Unii Europejskiej - przy dostrzeżeniu również zalet wynikających z faktu naszego członkostwa w UE, bo np. udało się przełamać pewną niemożność administracji samorządowej, kiedy pojawiają się środki unijne - chcę zapewnić, że tak jak zabiegaliśmy o skuteczne wykorzystywane środków unijnych, tak skutecznie będziemy zabiegać o zabezpieczenie naszych interesów również przy okazji ratyfikacji traktatu reformującego. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-03-11
Autor: wa