Dbajmy o opłacalność produkcji
Treść
Z Krzysztofem Jurgielem (PiS), byłym ministrem rolnictwa w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Artur Kowalski
Skąd pomysł, aby stworzyć osobny, poza tym głównym programem, rolny program Prawa i Sprawiedliwości?
- Od początku przemian gospodarczych w naszym kraju nikt nie zauważał problemów polskiej wsi. Transformacja ustrojowa odbywała się kosztem mieszkańców wsi, którzy mieli utrudnione korzystanie ze wzrostu gospodarczego i gospodarki rynkowej. Obszary wiejskie były po prostu przez lata zaniedbywane, dla polskiej wsi nie było programu. Już zresztą w 2004 roku, w naszym pierwszym programie, postanowiliśmy, że te różnice w poziomie życia w miastach i na wsiach trzeba wyrównywać.
Ale przecież w kilku rządach brała udział partia chłopska, dzisiaj też rządzi...
- Od lat 90. obserwujemy rządy partii chłopskiej i możemy stwierdzić, że w wyniku tych rządów PSL na polskiej wsi jest coraz gorzej. W latach 90. sprywatyzowali zakłady przetwórcze, najczęściej na rzecz kapitału zachodniego, w latach następnych, gdy negocjowali z Unią Europejską zasady wspólnej polityki rolnej, zgodzili się na warunki niekorzystne dla kraju. Teraz po przeglądzie wspólnej polityki rolnej zatwierdzonym i uzgodnionym z ministrem Sawickim mamy kolejne niekorzystne ustępstwa szczególnie dla rynków rolnych mleka, tytoniu czy rynku zbóż. To jest sprowadzanie polskiego rolnictwa na tory zapaści, a nie rozwoju.
W swoim programie dla polskiej wsi napisaliście Państwo, że należy "uruchomić niewykorzystany potencjał rolnictwa i uczynić z niego koło zamachowe gospodarki w obszarach wiejskich". Tylko jak tego dokonać?
- Mamy w tym przypadku na myśli programy ożywiania małych miast. W gminach chcielibyśmy uruchomić przetwórczość w zakładach utworzonych przez rolników, również przy wsparciu państwa. Mówimy także o wsparciu spółdzielczości na wsiach. Produkty będą przetwarzane u nas w kraju i dopiero sprzedawane. To jest to koło zamachowe. Obecnie np. sprzedajemy rzepak do Niemiec, a nie do naszych rafinerii, aby produkowały biokomponenty w Polsce. Mamy więc sytuację, że rzepak sprzedajemy za granicę, a nasi ludzie nie mają pracy.
Czy w tym ożywianiu obszarów wiejskich mogą nam pomóc w jakiś sposób środki z funduszy unijnych?
- W narodowej strategii spójności, na moje wyraźne żądanie, w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza wprowadziliśmy zapis, że jednym z celów jest rozwój obszarów wiejskich. Wiązało się to z tym, że z polityki spójności przeznaczaliśmy na obszary wiejskie około 6 miliardów euro: na infrastrukturę techniczną, społeczną, a zatem na tworzenie centrów rozwoju w gminach. Obecny rząd nie wykorzystuje tego. Dba tylko o tzw. ośrodki wzrostu, duże miasta. Uważamy, że jeżeli mówić o solidarności i przekazywaniu środków na polską wieś, to z funduszy spójności trzeba około 10-15 proc. środków przeznaczyć na rozwój polskiej wsi.
Coraz głośniej ostatnio ze strony rządu mówi się o reformie KRUS. Jak się Państwo zapatrujecie na system ubezpieczeń społecznych w rolnictwie?
- Uważamy, że system ubezpieczeń społecznych w rolnictwie powinien być utrzymany na wzór krajów Europy Zachodniej, a więc powinien istnieć osobny system. Mówimy tutaj nie tylko o emeryturach, rentach z KRUS, ale także o całej polityce społecznej. Myślimy o pomocy w wyprowadzaniu ludzi z tzw. wykluczenia społecznego. KRUS musi podlegać pod ministra rolnictwa i obecnie, skoro rolnicy mają relatywnie gorsze warunki życia niż pozostała część społeczeństwa, powinna to być instytucja, która będzie wspierała rolników.
Słyszy się też propozycje zróżnicowania składki na KRUS...
- To, co w tej sprawie proponuje PSL, to jedynie zagrywka polityczna. Zróżnicowanie składki bez zróżnicowania potem wysokości emerytury to nieracjonalne podejście. Do momentu, kiedy nie będzie wyrównania dopłat bezpośrednich między rolnikami w Polsce a rolnikami w innych państwach Unii Europejskiej, nie mówmy o dodatkowych kosztach dla rolników. Jeżeli polski rolnik będzie miał podobne koszty jak rolnik Unii Europejskiej, wtedy możemy mówić o podobnych świadczeniach na rzecz ZUS czy Skarbu Państwa. W tej chwili musimy natomiast dbać o to, aby ten produkt, który polski rolnik wyprodukuje, miał takie koszty, by był sprzedawalny w Unii Europejskiej.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-02-02
Autor: wa