Dostęp jest, tylko pieniędzy brak
Treść
Z dr. hab. Mieczysławem Rybą, członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Zenon Baranowski Poparłby Pan wniosek rzecznika praw obywatelskich? - Jeśli bierzemy pod uwagę dostępność do archiwów IPN, to obecnie jest ona stosunkowo duża. Ale jeśli wniosek RPO idzie w kierunku uproszczenia dostępu, to bym go poparł. Wyznaję bowiem zasadę, że należy doprowadzić do sytuacji, w której maksymalna liczba osób powinna mieć uproszczony dostęp do materiałów IPN. Helsińska Fundacja Praw Człowieka twierdzi, że będzie to oznaczało skrajnie szerokie otwarcie archiwów... - Powstanie pytanie, dlaczego ktoś, powołujący się na działalność dziennikarską czy prowadzone badania naukowe, nie ma prawa korzystać z dokumentów IPN. Co z tego, że ktoś przyjdzie i z tych materiałów skorzysta, chcąc napisać jakiś artykuł. Generalnie rzecz ujmując, to nie jest tak, że dostęp jest zarezerwowany dla wybranych osób, w znaczeniu trudniących się profesją, która do tego uprawnia. W wolnym kraju, gdzie jest wolność słowa i wolność badań, nic złego z tego powodu się nie stanie. Najwyżej taka osoba się pomyli, najwyżej zrobi to niekompetentnie i najwyżej się ją skrytykuje i wykaże błędy. Oczywiście tutaj jest pytanie o realną możliwość obsługi większej liczby klientów, którzy by chcieli skorzystać z dokumentów. RPO wskazuje, że ktoś może nie uzyskać rekomendacji od pracownika naukowego... - Nie sadzę, żeby to były jakieś poważne problemy. Dzisiaj, jeśli ktoś chce korzystać z zasobów jakiegoś archiwum - magistrant czy student - to musi posiadać dokument z uczelni podpisany przez prowadzącego seminarium profesora. Dlatego jeśli taka procedura jest stosowna także w archiwum IPN, to nie jest to nic szczególnego. I nie oznacza jakiegoś szczególnego ograniczenia badań naukowych. Więc w tym sensie ta dyskusja wydaje mi się prowadzona na pewnym poziomie subtelności. Natomiast jeśli są większe utrudnienia niż te ogólnie stosowane, to rzeczywiście można by pewne rzeczy uprościć. Generalna zasada, którą ja bym zastosował, brzmi: należy możliwie szeroko otworzyć dostęp, tak żeby nie powodowało to jakiś perturbacji technicznych w kwestii obsługi i tak żeby nie powodowało ewentualnych zagrożeń co do zniszczenia materiałów, z których nieodpowiedzialna osoba korzysta. Nie widzę problemu w weryfikowaniu pewnych tez, które powstają np. w jakimś lokalnym, niszowym środowisku dziennikarskim. Wolność i swoboda dyskusji jest wówczas możliwa, kiedy mamy swobodny dostęp do materiałów archiwalnych. Czy kierownictwo IPN wobec Kolegium sygnalizowało jakieś problemy z udostępnianiem akt? - Trudności owszem są, ale mają one charakter techniczny. Problemem jest kwestia opracowania zasobu, liczby osób, które mogą nad tym pracować. Natomiast inne kwestie raczej nie były sygnalizowane. Generalnie archiwa IPN, wbrew pozorom, są dosyć otwarte, tylko w niektórych ośrodkach czeka się czasem dłużej i to jest duży problem. Potrzeba tutaj pewnych nakładów finansowych, które by umożliwiły lepszą obsługę, szybsze opracowanie tych akt i lepszą dostępność. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-11-26
Autor: wa