Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gra ukazuje także bohaterów kresowych

Treść

Z Sebastianem Bojemskim, historykiem, członkiem redakcji pisma społeczno-historycznego "Glaukopis", rozmawia Jacek Dytkowski Na rynku pojawiła się gra pt. "Żołnierze Wyklęci" na temat podziemia antykomunistycznego. Co Pan sądzi o tej inicjatywie? - Niewiele o niej wiadomo, poza tym, że jej rekomendacja widnieje na jednym z portali internetowych. Uważam jednak, że wprowadzanie do popkultury pozytywnych, ale i tragicznych bohaterów - a takimi niewątpliwie są "żołnierze wyklęci" - jest ze wszech miar właściwe. Bardzo ważną rzeczą jest, aby nikogo przy tym nie urazić. Trzeba też pamiętać, że czasami forma popularyzacji nie do końca musi współgrać z tematem - może bowiem ona naruszyć społeczną wrażliwość. Oczywiście nie mówię akurat o tym przypadku, ale ogólnie, w związku z podobnymi publikacjami, należy mieć tego świadomość. Gra dotyczy walki żołnierzy podziemia niepodległościowego z komunistami... - Wydaje mi się, że jeżeli gra pokazuje walkę "żołnierzy wyklętych" z komunistami, to jak najbardziej jest to cenna inicjatywa. Jeżeli gry planszowe mają się odnosić do walki dobra ze złem, to w tym wypadku jest to jak najbardziej pozytywna publikacja. Podkreślam tylko, iż jest to kwestia delikatności i subtelności, bo czasami - nawet przy dobrych chęciach czy szczerych intencjach - taka forma nie do końca musi odpowiadać celowi. Myślę jednak, że w tym przypadku nie zachodzi wspomniany przeze mnie brak wrażliwości. Gra prezentuje poszczególne sylwetki bohaterów podziemia antykomunistycznego. Jakie z nich są dla Pana szczególnie istotne? - Bardzo ciekawą postacią był major Zygmunt Szendzielarz ps. "Łupaszko", który służył w V Wileńskiej Brygadzie "Śmierci" AK, chociażby dlatego, że jest to też wprowadzanie elementu kresowego do popularnego obiegu. A to istotne o tyle, że Kresy nie istnieją w polskiej świadomości, są one czymś odległym. Tak naprawdę bowiem polska świadomość o historii najnowszej ogranicza się do Generalnego Gubernatorstwa i Polski Centralnej, a zauważmy, iż Zygmunt Szendzielarz walczył z Sowietami dużo wcześniej, nim oni zajęli Polskę. Uczestniczył w starciach z sowiecką partyzantką jeszcze w 1943 roku. To nie jedyny Kresowiak walczący z komunistami prezentowany w grze? - Drugą taką kresową postacią jest ppor. Anatol Radziwonik ps. "Olech", tym piękniejszą, że walczył na Nowogródczyźnie aż do lat pięćdziesiątych. Jak niedawno odkrył historyk Nowogródczyzny Michał Wołłejko, "Olech" miał bardzo dużą i dobrze zorganizowaną siatkę wywiadowczą. NKWD natrafiło na jego trop dopiero, gdy wymieniło obsady niemalże wszystkich posterunków milicyjnych na Nowogródczyźnie. Warto pamiętać o różnicach między PRL a republikami bezpośrednio wchodzącymi w skład Związku Sowieckiego. Inaczej bowiem przebiegała walka z komuną na obszarze, gdzie wszyscy mówili po polsku i nie było wrogich mniejszości, a czym innym była sytuacja, kiedy polskie ziemie zostały wcielone bezpośrednio do Sowietów i gdzie dużą rolę w organizacji aparatu terroru odgrywał element napływowy. Mówiąc w skrócie, łatwiej było przekupić przedstawiciela komuny z MO niż funkcjonariusza NKWD, który przyjechał z centralnej Rosji na Nowogródczyznę. Więc jest szczególnie wzruszające, że mimo tej fali wysiedleń, ekspatriacji - gdyż Polaków wysiedlono z Ojczyzny - ci, którzy pozostali, prowadzili w dalszym ciągu walkę. Zatem te dwie postacie w sensie edukacyjnym i świadomościowym informują o dwóch ważnych pojęciach: "żołnierza wyklętego" i polskich Kresów. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-11-25

Autor: wa