Jesteście zdolni, to radźcie sobie sami
Treść
Studenci mogą zapomnieć o dodatkowej pomocy państwa. Przebywający wczoraj w Krakowie premier Donald Tusk, podczas spotkania ze studentami krakowskich uczelni, ocenił, że w czasie kryzysu powinni oni raczej myśleć o bardziej racjonalnym i oszczędnym życiu, a pomoc państwa zostawić ludziom, którzy jej potrzebują i bez której nie byliby w stanie przeżyć. Studenci byli zainteresowani gwarancjami dla kredytów studenckich. Tusk jednak przestrzegał, że w czasie globalnego kryzysu finansowego należy spodziewać się kryzysów w skali mikro. Zachęcał studentów do przemyślenia każdej decyzji kredytowej i namawiał do prowadzenia życia bardziej racjonalnego i oszczędnego. Tusk podkreślił, że w trudnych czasach na pomoc mogą liczyć tylko ci, którzy bez niej nie będą w stanie przeżyć. W opinii premiera, w tej kategorii studenci nie zajmują czołowych miejsc. Tusk rozwiał także nadzieje studentów uczelni niepublicznych na finansowanie studiów stacjonarnych w tychże uczelniach. - Jeśli zmniejszamy wydatki w jednej dziedzinie, to nie po to, by zaoszczędzone środki rozdawać gdzieś indziej - mówił Tusk. Zaznaczył, że najbliższe dwa lata z całą pewnością będą stały pod znakiem racjonalizacji wydatków państwa. Pytany o przepisy ograniczające wysokości wypłat dla równoczesnych biorców stypendiów socjalnych i naukowych, przez co niewykorzystywane są pełne dostępne pule, zapewnił, że sprawa zostanie zbadana i rozwiązana. - Jestem zwolennikiem tego, by nie mieszać pomocy socjalnej i pomocy dla tych najzdolniejszych - mówił. Studenci pytali też o losy budowy lotniska w Kielcach, sugerując niechęć Tuska do tego projektu poparciem poprzedniej ekipy rządzącej. Premier zapewnił, że polityka nie gra tu roli, a lotniska będą powstawały wszędzie tam, gdzie rynek uzna, że taka inwestycja przyniesie korzyści. Odnosząc się do pytań studentów o przyszłość KRUS i ZUS, Tusk podkreślił, iż ludzie młodzi, obecnie pracujący będą musieli podjąć trud finansowania emerytur ludziom, którzy pracowali w latach powojennych, ale pieniądze na ich emerytury nie były odkładane. Zauważył, że jest to konieczność, gdyż alternatywę stanowi pozostawienie dużej części emerytów bez środków do życia, a to jest niedopuszczalne. Studenci pytali także o celowość posyłania sześciolatków do pierwszej klasy, podczas gdy nawet szkoły nie są do tego przygotowane. Tusk uznał, że stopień gotowości szkół jest różny i zaznaczył, iż czekanie z reformą na dobry czas spowodowałoby, że zmiany nigdy by nie nastąpiły. - Jeśli poważnie myślimy o tym, by Polska była konkurencyjna na globalnym rynku płacy, to musimy wcześniej młodych ludzi kierować na rynek pracy - dodał. Premier jednak dyplomatycznie ominął temat gotowości dzieci do wcześniejszego podjęcia obowiązku szkolnego, mówiąc ogólnie, iż rząd uczyni wszystko, by reforma jak najmniej bolała. Tusk, odnosząc się do innych proponowanych przez jego rząd reform, budzących niepokoje społeczne, zapowiedział, że wytrwa w "twardości" wobec protestujących, jeśli tylko będzie miał przekonanie o słuszności swoich działań. Uznał, że "spaliłby się ze wstydu", gdyby ugiął się przed protestującymi tylko z uwagi na ich ilość. - Nie chcę nikomu imponować, że nie ulegam takiej przemocy ulicznej, czy to są kibole, czy blokujący przejście graniczne, czy demonstranci łamiący przepisy - zapewnił premier. Donald Tusk pytany, czy Polska jest krajem wyznaniowym, odpowiedział, iż nie określa tego żaden zapis prawny, a wiele zależy od tego, jak Polacy sami czują się w swoim kraju. Sam przyznał, że jest człowiekiem wierzącym i zwolennikiem politycznej separacji autonomii Kościoła i państwa. Szef rządu nawiązał też do Radia Maryja. - Jeśli chodzi o ojca Rydzyka i jego radiostację czy jego imperium medialne, podjęliśmy w pierwszych dniach rządzenia decyzje, które nie były dyskryminujące dla niego, bo nikogo nie należy dyskryminować i nie chciałbym, aby ktokolwiek w Polsce dyskryminował ojca Rydzyka, dlatego że jest księdzem, ale też nie dopuszczę do tego, by był faworyzowany ze względu na to, że ma potężne radio - stwierdził Tusk. Wypowiedzią premiera zaskoczony jest redaktor Stanisław Michalkiewicz. - Wypada mi tylko wyrazić żal, że pan premier publicznie kłamie. To przecież z inicjatywy obecnego rządu nastąpiło cofnięcie subwencji na wiercenia geotermalne w Toruniu tylko dlatego, że przeprowadza je fundacja związana z zakonem Ojców Redemptorystów - stwierdza Michalkiewicz. - Poza tym, o ile mi wiadomo, to do dnia dzisiejszego nie zostało udzielone zezwolenie na przeprowadzenie zbiórki publicznej, a to właśnie minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna, wicepremier w rządzie premiera Tuska, blokuje w swoim ministerstwie tę decyzję pod jakimiś fałszywymi pretekstami - dodaje publicysta. Michalkiewicz zauważa, że nie można tego inaczej nazwać niż dyskryminacją. - Na podstawie tej wypowiedzi można odnieść wrażenie, że pan premier nie wie, co czyni. W tej sytuacji można postawić tylko takie pytanie: Czy pan premier robi to z inicjatywy własnej, czy też robi to, jak również inne podobne rzeczy, dlatego że mu kazali - pyta Michalkiewicz. Marcin Austyn, Kraków "Nasz Dziennik" 2008-12-04
Autor: wa