Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Najwięcej dla tych na przodku

Treść

Z Wacławem Czerkawskim, wiceprzewodniczącym Związku Zawodowego Górników w Polsce, rozmawia Marcin Austyn Po długich negocjacjach udało się wypracować porozumienie w sprawie podwyżek w Kompanii Węglowej SA. Przyjęty system różnicuje dopłaty do przepracowanych dniówek w zależności od wykonywanej pracy. Jak takie rozwiązanie jest odbierane przez samych górników - bo przecież różnice w dopłatach są znaczne? - Różnice w podwyżkach są, ale jednym z postulatów było to, aby doceniać tych pracowników, którzy pracują bezpośrednio na przodku, na dole kopalni. Nie może być tak, że pracujący w miejscach najbardziej niebezpiecznych i uciążliwych zarabiają te same pieniądze, co ludzie na powierzchni. Mówię to z całym szacunkiem dla tych na powierzchni, którzy mimo wszystko też dostali godziwe podwyżki. Przecież pierwsza propozycja zarządu - gdyby spojrzeć tylko na grupę administracji - wynosiła 90 groszy do dniówki. Myśmy przeforsowali tę kwotę z 90 groszy do 10 złotych! Trzeba w ten sposób na to spojrzeć. Można zatem powiedzieć, że jest to sprawiedliwy podział? - Tak, bo przecież sama praca na kopalni jest zróżnicowana. Zresztą to jest nie pierwszy raz - były już różnicowane np. kwoty jednorazowe - to już jest zapisane w górniczej tradycji. Podpisana umowa jest dla górników satysfakcjonująca, jeśli spojrzeć na nią z punktu wyjściowych żądań płacowych? - Na pewno jest ona bardziej satysfakcjonująca dla górników niż procenty, którymi do tej pory się operowało. Podam tu prosty przykład: w ubiegłym roku podwyżka płac w KW wynosiła 4,8 procent, a tak naprawdę niektórzy górnicy w ogóle jej nie odczuli. Tutaj mają konkret, mają na pasku wyraźnie zaznaczoną każdą podwyżkę, w każdej grupie zawodowej. Na pewno jest to lepsze rozwiązanie niż procentowe, które fałszowało rzeczywistą skalę podwyżek albo ich brak. Porozumienie podpisały wszystkie centrale związkowe działające w KW. To świadczy o dobrych warunkach umowy czy raczej o świadomości, że więcej uzyskać się nie uda? - Raczej o świadomości, że na tę chwilę jest to wszystko, co można było wynegocjować. Wbrew obiegowej opinii związki zawodowe też dbają o kondycję firmy, jej sytuację finansową. Nie jest tak, że my bezkrytycznie wymyślamy kwoty podwyżek, ale patrzymy na kondycję finansową firmy. Na dzisiaj to, co osiągnęliśmy, to było maksimum. Przed wynegocjowaniem podwyżek mówiło się, że osoby rozpoczynające pracę w górnictwie zarabiają za mało i to zniechęca je do pracy pod ziemią. Na ile teraz mogą liczyć młodzi górnicy? - To dość trudne pytanie, jednak gdyby przyjąć, że będą oni pracowali na dole - nie od razu w przodkach, ale przy pozostałych pracach - to podwyżka do każdej dniówki jest znaczna. Przekładając dniówki na miesiąc, podwyżki sięgają 400-500 złotych. Być może będzie to jakaś motywacja. Oczywiście do ideału, czyli do średnich płac w europejskim górnictwie, jeszcze nam dużo brakuje. Zresztą nie jest to problem wyłącznie górnictwa. W tym roku KW rezerwuje na inwestycje 900 mln złotych. To wystarczająca suma? - Jeśli chodzi o potrzeby inwestycyjne, to wchodzimy w kwoty rzędu miliardów złotych. Stąd m.in. pomysły pozyskania środków z prywatyzacji spółek górniczych przez giełdę. Skarb Państwa widzi problem, ale nie kwapi się, by podjąć jakieś kroki, np. zmniejszyć obciążenia podatkowe dla górnictwa. Górnictwo jest bardzo drogim przemysłem, ale na razie nie mamy alternatywy. 900 mln zł to za mało? - Oczywiście, że za mało, ale radziliśmy sobie przy mniejszych nakładach, więc myślę, że i tym razem uda nam się przetrwać - nie mamy przecież innego wyjścia. Żądania płacowe wysuwane były we wszystkich spółkach górniczych. Na obecną chwilę górnicy mogą być zadowoleni ze swoich uposażeń? - Trudno mówić o jakimś pełnym zadowoleniu, bo wszędzie jest pewien niedosyt. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej wynegocjowano podwyżki [8 proc. - przyp. red.], które na tę chwilę powinny być satysfakcjonujące. Generalnie wszędzie są ruchy płacowe wzwyż. Jak ocenia Pan sytuację w kopalni "Budryk"? - Nasza organizacja związkowa nie bierze bezpośredniego udziału w tym sporze. Prywatnie twierdzę, że aby tam doszło do porozumienia, to od negocjacji musieliby zostać odsunięci zarówno liderzy strajku, jak i prezesi kopalni, którzy są między sobą bardzo skonfliktowani. Przydałby się też dobry mediator, bo na razie sam senator Jerzy Markowski nie daje sobie rady. Związek Zawodowy Górników w Polsce nie uczestniczy w tym konflikcie... - ZZG od początku nie uczestniczył w tym sporze i po eskalacji akcji protestacyjnej nie włączył się w nią, nie chcąc brać odpowiedzialności za 2 tys. ludzi, którzy nie biorą udziału w strajku, a mogą zostać bez pieniędzy, i za tych, którzy eskalują protest. To, co się dzieje w tej kopalni, jest niebezpieczne i nie wyobrażam sobie, byśmy w takiej chwili włączyli się w akcję protestacyjną. Sam pomysł przyłączenia "Budryka" do JSW jest słuszny? - Dotąd w tej kwestii specjalnych oporów nie było. Dziwię się, że ten temat tak zagmatwał sytuację w kopalni "Budryk". Prawdę mówiąc, obecnie sam już się pogubiłem, czy w tym proteście chodzi o sprawę przyłączenia kopalni do JSW, czy tylko i wyłącznie o żądania płacowe. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-01-05

Autor: wa