Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie likwidujcie zbrojeniówki

Treść

Związki zawodowe działające w przedsiębiorstwach przemysłu zbrojeniowego ogłosiły pogotowie strajkowe. W ten sposób protestują przeciwko ograniczeniu zakupów broni przez wojsko i policję z powodu wprowadzenia przez rząd drastycznych oszczędności budżetowych. Związkowcy przekonują, że jeśli zamówienia nie zostaną wznowione, to pracę może stracić nawet do 100 tys. ludzi z firm zbrojeniowych i zakładów kooperujących.

- Nikt na świecie nie prowadzi walki z kryzysem w taki sposób jak polski rząd, że doprowadza do likwidacji branży zbrojeniowej - mówi Stanisław Głowacki, przewodniczący Sekcji Krajowej Przemysłu Zbrojeniowego NSZZ "Solidarność". Podkreśla, że w innych krajach nie ogranicza się wydatków na zakup uzbrojenia, bo jest to element podtrzymywania koniunktury i ratowania miejsc pracy. U nas jest jednak odwrotnie i to właśnie Ministerstwo Obrony Narodowej ma najwięcej zaoszczędzić na tegorocznych wydatkach, przez co spadną zamówienia na sprzęt i uzbrojenie z krajowych fabryk - nie ma innych możliwości poczynienia dużych oszczędności na armii.
Głowacki przestrzega, że przez takie działania rządu PO - PSL grozi nam likwidacja ponad 45 tys. miejsc pracy w firmach zbrojeniowych i ponad 50 tys. w zakładach kooperujących. Poza tym wzrost bezrobocia oznacza wyższe wydatki socjalne. Związkowcy zwracają uwagę, że znaczna część wydatków z budżetu państwa na uzbrojenie szybko się zwraca, bo przecież firmy płacą podatek dochodowy i VAT. Jednak z uwagi na to, że te argumenty trafiają w próżnię, związkowcy ze wszystkich central postanowili powołać wspólny komitet strajkowy i rozpocząć przygotowania do przeprowadzenia ogólnokrajowej akcji protestacyjnej.

Zaprotestują w Krakowie
W ramach ogłoszonego wczoraj pogotowia strajkowego bramy zakładów zbrojeniowych zostały oflagowane, pojawiły się również transparenty informujące o celach akcji. Jutro delegacje zakładów spotkają się w warszawskim Radwarze, aby omówić harmonogram protestu. Natomiast w piątek zbrojeniówka planuje manifestację w Krakowie. Miejsce i czas nie są przypadkowe, bo wówczas w stolicy Małopolski będzie odbywać się konferencja ministrów obrony państw członkowskich NATO. Związkowcy liczą na to, że w ten sposób może uda się wpłynąć na zmianę stanowiska rządu. Z kolei 6 marca planowana jest ogólnopolska manifestacja w Warszawie.

Zawiniło państwo, a nie prezes
Związki zawodowe nie planują jednak organizowania strajków w swoich przedsiębiorstwach, bo, jak mówią, "obecna sytuacja zakładów nie wynika z błędów i złego zarządzania przez prezesów", ale jest konsekwencją oszczędnościowej polityki rządu. W dodatku państwo ma zaległości w opłatach za dostawy z 2008 roku i są one dopiero teraz regulowane. To oznacza, że pieniędzy na broń będzie jeszcze mniej. MON wyjaśniało, iż oszczędności nie przekroczą 2 mld złotych. Ale dla wielu zakładów oznacza to ogromne problemy, ponieważ jeśli państwo nie kupi od nich broni, to nikt tego nie zrobi. Nieco lepsza jest sytuacja firm eksportujących broń, ale one też muszą mieć kontrakty krajowe, aby przetrwać ten ciężki okres.
Stanisław Głowacki obawia się, że oszczędności oznaczają wycofanie się rządu z wieloletniego programu modernizacji armii, który oznaczał większe zamówienia także dla krajowych producentów uzbrojenia. Teraz firmy wykonują jeszcze ostatnie zamówienia z 2008 roku, ale co będzie dalej, nikt nie wie. Aby się ratować, zarządy wysyłają pracowników na zaległe urlopy lub ogłaszają przymusowe przestoje. Przykładem może być Fabryka Broni "Łucznik" w Radomiu, największy producent broni strzeleckiej w kraju. Do końca lutego pracownicy są na urlopach i nie ma pewności, czy będą mogli wrócić do pracy, bo nic nie wiadomo na temat kontraktów na 2009 rok. Pod znakiem zapytania stoi także realizacja kolejnych zleceń ze strony MSWiA na broń dla policji i innych służb mundurowych podległych resortowi, bo wicepremier i minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna wprowadził ostre cięcia wydatków, głównie rzeczowych, także na swoim podwórku.
Pracownicy sektora zbrojeniowego coraz bardziej boją się powrotu do scenariusza z lat 90. i pierwszej połowy obecnej dekady, gdy państwo zamawiało niewiele broni w krajowych zakładach, przez co wiele firm upadło. Wydawało się, że po uruchomieniu wieloletnich programów modernizacji technicznej wojska i policji dla zbrojeniówki nadeszły długie lata prosperity. W tym roku rzeczywistość jest już diametralnie inna. MON zapowiada, że nie dojdzie do anulowania wszystkich kontraktów, wiele umów będzie renegocjowanych, a nowe mogą opiewać na mniejsze kwoty niż te, których jeszcze niedawno spodziewały się przedsiębiorstwa.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2009-02-17

Autor: wa