Nie można się zgodzić na likwidację lustracji
Treść
Z sędzią Bogusławem Nizieńskim, byłym rzecznikiem interesu publicznego,
rozmawia Zenon Baranowski
Platforma Obywatelska przedstawia pomysły likwidacji pionu lustracyjnego IPN, oświadczeń lustracyjnych i publikacji akt osób publicznych w internecie. Czy nie godzi to bezpośrednio w samą ideę lustracji?
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie znamy całości projektu ustawy. Do wiadomości publicznej docierają tylko pojedyncze informacje. Na podstawie tego, co mówią politycy PO, jest się czego obawiać, ponieważ wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z dążeniami do likwidacji instytucji lustracji w Polsce, a z tym trudno się zgodzić.
Słuchając wypowiedzi polityków Platformy, można odnieść wrażenie, że oni sami nie wiedzą jeszcze, jakich zmian dokonać. A przez ten przeciek niejako testują reakcję polityków i społeczeństwa...
- Niewykluczone, że o to chodzi politykom Platformy. Tak jak powiedziałem, propozycje, które ujrzały światło dzienne, są niepokojące. Wygląda to na zamach na lustrację. Ale musimy poczekać na przedstawienie konkretnych zapisów projektu.
Zbigniew Chlebowski, przewodniczący klubu parlamentarnego PO, stwierdził, że należy skończyć w Polsce z "dziką" lustracją, żeby w końcu ustawa lustracyjna "nie krzywdziła ludzi"...
- Jaka "dzika" lustracja? Są to niepoważne argumenty. Obowiązujący w Polsce model lustracji posiada wymagane prawem ramy, a postępowanie toczy się przed sądem. Nigdzie w ustawach lustracyjnych obowiązujących w państwach postkomunistycznych, które wprowadziły lustrację, nie było takiego modelu - jedynie u nas, w Polsce, toczą się procesy lustracyjne, i są one rzetelne. O jakiej "dzikiej" lustracji mówi pan Chlebowski? Gdy chce się podważyć lustrację, to się wytacza argumenty o tzw. dzikiej lustracji.
Podkreśla Pan, że polski model lustracji się sprawdził, ale czy można coś lepszego wymyślić?
- Na chwilę obecną nie widzę lepszego modelu. Niech politycy, którzy mają inne pomysły, przedstawią je otwarcie - wyłożą karty na stół i powiedzą, o co tu chodzi, a nie posługują się takimi niepoważnymi argumentami. Projekt jest przygotowywany, ale znamy tylko wyrywkowe informacje. Są to nieprzejrzyste działania.
Propozycje PO pogarszają sytuację prawną osób lustrowanych...
- Jeżeli będzie się publikować w internecie materiały operacyjne pozyskane przez komunistyczną bezpiekę, a jednocześnie osoba objęta tymi materiałami nie będzie miała możliwości złożenia wyjaśnień i obrony przed zawartymi tam stwierdzeniami, to właśnie wówczas będziemy mieli do czynienia z "dziką" lustracją.
Po likwidacji pionu lustracyjnego osoby, których dotyczą akta bezpieki, miałyby do dyspozycji tylko drogę cywilną w sądzie, która jest dla nich mniej korzystna...
- Jeżeli nastąpi odejście od procedury karnej i przejście na grunt procesu cywilnego, to wówczas ciężar dowodu spoczywałby na osobie kwestionującej akta SB i to ona musiałaby obalić przed sądem domniemanie prawdziwości dokumentu urzędowego. Obecnie, na gruncie obowiązującej procedury karnej, to strona oskarżycielska jest obowiązana udowodnić prawdziwość tezy, którą przedstawia.
Z drugiej jednak strony, skala tych zaprzeczeń, co widzimy chociażby po ostatnim uzupełnieniu katalogów IPN o samorządowców, jest bardzo duża. Nie dziwi to Pana?
- W procedurze karnej, która jest stosowana przy lustracji, taka jest taktyka oskarżonych - nie przyznawać się do winy. Lustrowani w tym się od nich nie różnią. W niewielu przypadkach znaleźli się tacy, którzy przyznali się pod ciężarem dowodów, jak np. ich własnoręcznie pisane donosy agenturalne. Inni szli w tzw. zaparte i będą nadal to robić. Żaden z nich nie ma odwagi powiedzieć, że to robił.
Trudno więc oczekiwać jednoznacznych sytuacji?
- Bardzo trudno jest dojść do takiego stanu, aby uzyskać przyznanie się. W mojej praktyce rzecznika interesu publicznego niewiele miałem takich przypadków, żeby lustrowani, których się przesłuchiwało i odbierało od nich wyjaśnienia na temat ich rejestracji jako osobowych źródeł informacji, przyznawali się. Przeciwnie, robili wszystko, żeby w ogóle nie doszło do zakończenia procesu lustracyjnego albo usilnie zaprzeczali, mimo że były oczywiste dowody. Twierdzili np., że padli ofiarą SB, która dokonała ich rejestracji, aby umożliwić im działalność w podziemiu solidarnościowym, ponieważ jeżeli ich zarejestrują jako TW, to żadna struktura bezpieki nie będzie ich niepokoić. Trudno jednak takiej argumentacji dać wiarę.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-21
Autor: wa