Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nieprzypadkowe działania Tobiasza

Treść

Z posłem Zbigniewem Wassermannem (PiS), członkiem sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych i byłym koordynatorem służb specjalnych, rozmawia Wojciech Wybranowski Czy zaangażowanie ppłk. Leszka Tobiasza w nielegalną działalność Wojskowych Służby Informacyjnych wobec arcybiskupa Juliusza Paetza mogło mieć wpływ na jego późniejsze poczynania, w tym zeznania, które przyczyniły się do działań ABW wobec członków Komisji Weryfikacyjnej WSI i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego? - Rzecz jest bardzo skomplikowana. Na chwilę obecną rozpatrujemy fragmenty czegoś, co powoli zaczyna układać się w logiczną całość. Widać już, że takie nazwiska, jak Lichocki, Tobiasz, to nie są nazwiska przypadkowe, a ściśle wiążą się z działalnością likwidowanych WSI. Ich działalność układa się w sposób coraz bardziej widoczny w pewne nieprzypadkowe działania intencyjne, których celem jest Komisja Weryfikacyjna WSI, próba skompromitowania efektów jej pracy i ochrona tych, którzy mogli stać się przedmiotem zainteresowania komisji. Tobiasz prowadził nielegalną operację wobec hierarchy Kościoła katolickiego, składał fałszywe zeznania w trakcie weryfikacji przez komisję. Mimo to w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI uznano jego słowa - jako głównego świadka - za wiarygodne. Nie dziwi to Pana? - Jako prokurator jestem dość ostrożny w formułowaniu sądów w tej sprawie. Generalnie fakt zachowania niewiarygodnego w takiej sytuacji nie może przekreślać wiarygodności danej osoby w każdej innej sytuacji. Ale na pewno powinien powodować ogromną ostrożność w ocenie jego zeznań. Jeżeli ktoś - pouczony o odpowiedzialności karnej - raz złamał reguły prawdomówności, to budowanie pewnych tez i teorii śledztwa w oparciu tylko o jego zeznania jest bardzo ryzykowne. To by świadczyło o tym, że prokuratura, kiedy potrzebuje jego zeznań przeciw komuś, to uznaje je za wiarygodne, w innych przypadkach tej wiarygodności mogłaby odmówić. Ale wracam do tezy - rozpatrywanie tych spraw w oderwaniu od siebie osłabia możliwość rzetelnej oceny i wyciągania prawidłowych wniosków. To jest tendencyjne działanie związane z funkcjonowaniem zlikwidowanych WSI, a w szczególności z takim sposobem ich działania, który nie mieścił się w ustawowych kompetencjach tej służby. To były, przypomnę, działania przeciw cywilnym prokuratorom - przypadek prokuratora Wełny z Krakowa, teraz sprawa ujawniona przez "Nasz Dziennik" - działań WSI wobec arcybiskupa Juliusza Paetza. To wskazuje, że dla WSI nie było żadnych ram prawnych działania, co z kolei potwierdza w pełni zasadność likwidacji tej służby. Były szef MON Jerzy Szmajdziński twierdzi, że o operacji wobec hierarchy Kościoła nic nie wiedział. Czy szefowie WSI mogli Tobiaszowi zlecić prowadzenie takiej operacji - działań wobec duchownych Kościoła katolickiego - na zasadzie "zrób to na boku, jak wpadniesz, nic o tym nie wiemy"? - Są możliwe dwie wersje. Jedna to taka, że te służby, korzystając z faktu, że były poza wszelką kontrolą, realizowały swój sposób na politykę i sprawowanie rządów w państwie. I teza druga - moim zdaniem bardziej prawdopodobna - że działały dla tych, którzy chcieli pewną sytuację wyreżyserować. I to mi wygląda na bardziej prawdopodobną tezę, taka sytuacja była wygodna dla polityków, nie pozostawiała bowiem żadnych śladów. A gwarancją, że nie będzie z tego żadnych konsekwencji, był brak właściwie jakiegokolwiek nadzoru nad działalnością WSI. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-10-21

Autor: wa