Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ofiara prowokacji?

Treść

Wysoko oceniany zarówno przez polityków koalicji, jak i opozycji za kompetencje i fachowość minister Janusz Kaczmarek, szef MSWiA, został wczoraj zdymisjonowany przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Oficjalnie odwołany został, gdyż znalazł się w kręgu podejrzeń w związku z przeciekiem w sprawie akcji CBA dotyczącej korupcji w resorcie rolnictwa. Mówi się również, że złożył w tej sprawie fałszywe zeznania w prokuraturze. Jednak sprawa może mieć drugie dno. Niewykluczone, że chodzi o to, by sfingowaną informacją o "przecieku" zatuszować nieprawidłowości w operacji CBA. Dziś tę sprawę może wyjaśnić tylko powołanie specjalnej komisji śledczej. Nowym szefem resortu został Władysław Stasiak. Jak poinformował szef rządu, minister Janusz Kaczmarek znalazł się w kręgu podejrzanych w sprawie przecieku związanego z akcją Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Chodzi o przekazanie informacji, która rzekomo pozwoliła Andrzejowi Lepperowi "wykaraskać się" z całej afery. Jednak informacja o przecieku, a wszystko na to wskazuje, może być równie niewiele warta jak "dowody" ponoć zebrane przeciwko Lepperowi. Mimo wcześniejszych zapowiedzi tak premiera Kaczyńskiego, jak i osób związanych z CBA do dziś nie tylko nie udało się przedstawić liderowi Samoobrony żadnych zarzutów, ale również wniosku o uchylenie immunitetu. - Wczoraj pojechałem specjalnie do Warszawy, żeby przeprowadzić z ministrem rozmowę i w trakcie tej rozmowy zostałem wprowadzony w błąd. Pytałem o pewne sprawy, o pewne fakty, które znałem i zostały mi te fakty inaczej przedstawione, niż z całą pewnością było to ustalone - powiedział wczoraj premier Jarosław Kaczyński. Nie chciał przesądzać o winie Kaczmarka, podkreślił jednak, że już samo znalezienie się w kręgu podejrzeń jest wystarczającą przesłanką, by odwołać szefa MSWiA. Być może Janusz Kaczmarek stał się ofiarą zręcznej prowokacji osób, które pomawiając go o związki z ludźmi z Samoobrony, w efekcie doprowadziły do zdymisjonowania polityka znanego z tego, że nie ulega naciskom takiej czy innej opcji politycznej. - To bardzo smutna dla mnie chwila. Minister Kaczmarek był moim najbardziej zaufanym współpracownikiem. Dziś trudno mi powiedzieć, czy zostaną mu postawione jakiekolwiek zarzuty, być może nigdy ich nie usłyszy, ale przyjęliśmy zasadę, że w rządzie nie ma miejsca dla osób, co do których są jakieś podejrzenia - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Nie ukrywa żalu z powodu dymisji Kaczmarka, ale jednocześnie podkreśla też, że "jest istotny rozdźwięk między zeznaniami Janusza Kaczmarka a ustaleniami śledztwa w sprawie przecieku ze śledztwa CBA". Podczas specjalnej konferencji prasowej minister Ziobro oświadczył również, że Kaczmarek "minął się z ustaleniami śledztwa". Według niego, szef MSWiA "mógł wiedzieć" o akcji CBA w resorcie rolnictwa. "Nie jestem źródłem przecieku" - napisał w specjalnym oświadczeniu minister Janusz Kaczmarek. Jego zdaniem, niezbędne jest powołanie komisji śledczej, która zbada operację prowadzoną przez CBA, bo prokuratura pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry "nie ma szans na wyjaśnienie tej sprawy". Tymczasem w kręgach zbliżonych do służb specjalnych mówi się o tym, że Janusz Kaczmarek stał się ofiarą zręcznie przygotowanej prowokacji, która miała na celu zatuszowanie nieprawidłowości w działaniach Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie "afery gruntowej" w ministerstwie rolnictwa. Dlaczego akurat Kaczmarek? - Bo jest z PiS, więc będzie można powiedzieć: "proszę bardzo, swoich nie oszczędzamy", bo ma własne zdanie i lepiej jest zastąpić go Stasiakiem, który wykona, co mu Kaczyński każe, wreszcie - bo Dorn od dawna pałał żądzą rewanżu, odwołanie Kaczmarka osłabia pozycję Ziobry - mówi nasz informator, funkcjonariusz służb specjalnych. Jednak zdaniem ministra Zbigniewa Ziobry, mowy o prowokacji być nie może. Jak udało nam się ustalić nieoficjalnie, prokuratura dysponuje materiałami wskazującymi na kontakty Kaczmarka z jednym z działaczy Samoobrony, który z kolei kontaktował się z Andrzejem Lepperem. Jednak te dowody to efekt monitoringu rzekomo zebranego przez CBA. Tyle że to właśnie działanie CBA w tej sprawie budzi wiele podejrzeń i zastrzeżeń. - Mówiono o Jaromirze Netzelu z PZU, ale pewnie miał za mocne "plecy", więc być może wybrano inną ofiarę. Mnie jest trudno to przesądzać, ale działania CBA cechuje panika. Zrobiono błędy i szuka się sposobu do ich ukrycia? Kulisy całej sprawy, odwołanie w trakcie wakacji, natychmiastowa nominacja dyspozycyjnego Stasiaka pozwalają na zadanie pytania, czy przypadkiem nie zrobiono z Kaczmarka kozła ofiarnego - zastanawia się inny z naszych rozmówców, były funkcjonariusz dawnego UOP. Efekt domina Zaraz po odwołaniu Kaczmarka komendant główny policji Konrad Kornatowski zapowiedział, że poda się do dymisji. - Traktuję to jako działanie zgodne z moimi zasadami. Nie chcę być ani minutę dłużej komendantem głównym, niż szefem MSWiA był minister Kaczmarek - powiedział PAP Kornatowski. Decyzją premiera zaskoczeni są politycy nie tylko opozycji, ale też koalicji, w tym samego PiS. - To jest informacja, która zaskoczyła chyba wszystkich (...) Nikt by się nie spodziewał, że najbardziej zaufany człowiek ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i braci Kaczyńskich zostanie w taki sposób zdymisjonowany - stwierdził Olejniczak. Jak podkreślił, wszelkie zarzuty wobec Kaczmarka powinny być wyjaśnione, m.in. przez komisję śledczą do zbadania kulisów akcji CBA w ministerstwie rolnictwa, która na początku lipca doprowadziła do dymisji szefa resortu Andrzeja Leppera. W podobnym tonie wypowiadał się wiceprzewodniczący Samoobrony Janusz Maksymiuk, który od razu zaznaczył, że nie wierzy w żaden przeciek. - Koniec, kropka - bez komisji śledczej tego wszystkiego nie wyjaśnimy - zauważył. Zaskoczony odwołaniem Kaczmarka jest również wiceminister gospodarki Krzysztof Tchórzewski (PiS). - Nie jest to jeszcze oskarżenie, to kwestia pewnych wątpliwości w stosunku do ministra i w takiej sytuacji premier jednak trzyma się konsekwentnie zasady, że pewnych śledztw ten minister nie powinien już nadzorować - powiedział Tchórzewski. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2007-08-09

Autor: wa