Plan 6-letni na 33 lata
Treść
W ubiegłym roku Polska wykorzystała jedynie ułamek procenta pieniędzy przysługujących nam z funduszy unijnych na lata 2007-2013 - powtórzyła wczoraj była minister rozwoju regionalnego Grażyna Gęsicka. Faktu tego nie zmienią doniesienia jednej gazety czy drugiej telewizji broniących ekipy Donalda Tuska. Jeżeli rząd w dalszym ciągu w takim tempie będzie kontraktował wydatkowanie unijnych środków, zajmie to 33 lata. Tyle czasu nie mamy. Wszystkie wydatki z tej perspektywy finansowej powinniśmy bowiem rozliczyć do końca 2015 roku.
Wielką burzę wywołała piątkowa wypowiedź posłanki Prawa i Sprawiedliwości, byłej minister rozwoju regionalnego Grażyny Gęsickiej. Wyliczyła ona, że w ubiegłym roku Polska wydała jedynie kilkadziesiąt promili pieniędzy przysługujących nam z unijnych funduszy. Choć do tak poważnych zarzutów nie mógł się ustosunkować sam premier Donald Tusk, który ponoć dopiero wczoraj powrócił z urlopu w Dolomitach, na ratunek wyruszyły zaprzyjaźnione z Platformą media, które - żonglując liczbami - zarzuciły Gęsickiej manipulację.
Gęsicka powtórzyła jednak wczoraj swoje słowa. - Chcielibyśmy, żeby sytuacja się zmieniła. To by było dobrze też dla rządu, bo zyskałby wdzięczność obywateli i przedsiębiorców. Jak na razie co sytuacja jest niedobra. Polska z tej nowej perspektywy finansowej 2007-2013 wykorzystała 0,38 procenta środków - powiedziała Gęsicka. Jak zaznaczyła, Komisja Europejska w swoich statystykach wykorzystywania środków uwzględnia również wypłaconą zaliczkę w wysokości 5 proc. funduszy. Wyjaśniała jednak, że zaliczka ta została przez nas nietknięta i pozostaje na kontach w Narodowym Banku Polskim. Pieniędzy nie wydamy jednak, jeżeli nie będą podpisane umowy na ich wykorzystanie. Na koniec zeszłego roku zakontraktowano 8,1 miliarda, czyli 3,3 proc. przysługujących nam pieniędzy z nowej perspektywy finansowej. - Żeby wydać w tym roku 16,8 miliarda złotych, jak chce rząd, powinniśmy mieć zakontraktowane 30-40 miliardów złotych - wyjaśniała Gęsicka. A to dlatego, że umowy podpisywane na wydawanie pieniędzy dotyczą zazwyczaj inwestycji kilkuletnich, gdyż przeznaczone są np. na budowę dróg, które u nas powstają bardzo powoli, budowę oczyszczalni ścieków czy inwestycje związane z ochroną środowiska, których realizacja obliczana jest na kilka lat. Oznacza to, że zakontraktowane pieniądze rozłożone zostaną na parę lat. - Jeżeli w dalszym ciągu będziemy w tym tempie kontraktować środki, to na zakontraktowanie całej kwoty, która nam przysługuje, potrzeba będzie 33 lat. A środki z perspektywy finansowej na lata 2007-2013 powinniśmy rozliczyć do końca 2015 roku. Opinia publiczna nie ma pojęcia, że to tak wolno idzie. Może będzie bodźcem dla rządu, jeśli się o tym dowie - mówiła Gęsicka. Bardzo trudno idzie nam z największymi projektami, które miałyby być współfinansowane z funduszy unijnych. Z 245 dużych projektów do Komisji Europejskiej trafiło jedynie pięć. Kolejne pięć ma zostać przesłane w najbliższym czasie.
Choć cała dyskusja dotyczy nowej perspektywy finansowej, to wciąż nie zostały wydane jeszcze pieniądze z przysługujących nam funduszy na lata 2004-2006. Nie wykorzystaliśmy około 9 proc. z tej puli, czyli niecałe 4 miliardy złotych. Tych 4 miliardów nie stracimy jednak tylko dlatego, że Unia Europejska zgodziła się ze względu na kryzys finansowy o kilka miesięcy przedłużyć rozliczenie tych pieniędzy. - W tej sytuacji Polska może mieć kłopoty z przekonaniem, że polityka spójności ma sens - uważa Gęsicka. Tym bardziej że wielkie kraje Unii nie mają już ochoty dzielić się z tymi zapóźnionymi infrastrukturalnie.
Tłumacząc się z medialnych oskarżeń o manipulację danymi, Gęsicka zwróciła uwagę na sposób prezentowania informacji na temat wydatkowania unijnych środków podawanych na stronie internetowej Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Podana została np. informacja - jak tłumaczyła - że z funduszy na lata 2004-2006 wykorzystaliśmy 91 proc. środków, a nie zostało podane, iż nie wykorzystaliśmy z tego prawie 4 miliardów. Podano z kolei, że z funduszy na lata 2007-2013 wydaliśmy 866 milionów, a nie podano, że jest to jedynie 0,38 proc. wszystkich środków. - Oczywiście dociekliwy czytelnik może to sobie samodzielnie na kalkulatorze policzyć. Ja policzyłam i zostałam oskarżona o manipulację - stwierdziła Gęsicka.
Alarmujący głos swojej poprzedniczki w resorcie tonuje minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska. - Zaplanowane na ten rok wydanie 16,8 mld zł jest absolutnie realne do wykonania, a nawet może być zwiększone w ciągu 2009 roku - mówiła Bieńkowska na antenie nad wyraz sobie życzliwej stacji TVN. Jak wyjaśniała, udało się już zapanować nad "wszelkimi wcześniejszymi zaniechaniami legislacyjnymi" i aktualnie wydawanie środków i podpisywanie umów z beneficjentami "idzie niezwykle sprawnie i dynamicznie".
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-01-13
Autor: wa