Strzały w Gruzji
Treść
Prezydent Lech Kaczyński uczestniczył wczoraj w obchodach 5. rocznicy "rewolucji róż" w Gruzji. Gdy kolumna samochodów z prezydentem Polski i prezydentem Gruzji Micheilem Saakaszwilim podjechała w pobliże posterunków rosyjskich na granicy gruzińsko-osetyjskiej, padły strzały. Wtedy kolumna zawróciła. Prezydent Lech Kaczyński powiedział, że ogień otworzono na terytorium Gruzji, i jest przekonany, że strzelali Rosjanie. Incydent w pobliżu posterunku rosyjskiego na granicy z Osetią Południową pozwoli ponownie zwrócić uwagę świata na to, co dzieje się w Gruzji. W imię niezadrażniania stosunków z Rosją prezydent przewodzącej obecnie Unii Europejskiej Francji Nicolas Sarkozy zdaje się już bowiem nie naciskać na egzekwowanie sześciopunktowego planu pokojowego między Rosją a Gruzją, który sam negocjował. Wyjazd w pobliże rosyjskich posterunków na granicy Gruzji z kontrolowaną przez wojska rosyjskie Osetią Południową nie znajdował się pierwotnie w planie wizyty w Gruzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak wyjaśniał prezydent, decyzja o wyjeździe w to miejsce zapadła w samochodzie, kiedy obaj prezydenci wyjechali wizytować wioskę wybudowaną dla uchodźców wojennych. - Myśmy jechali w stronę tego posterunku, aby zobaczyć, że Rosjanie są tam, gdzie nie powinni być zgodnie z 6-punktowym planem pokojowym. Nie stanęliśmy natomiast na samym posterunku, ale kilkadziesiąt metrów przed nim - mówił Lech Kaczyński. Jak tłumaczył, nie widział, czy "strzały były w powietrze, w ziemię czy w kogoś". - Najpierw usłyszałem jakieś wrzaski, a później serię z broni maszynowej - dodał prezydent. Według Lecha Kaczyńskiego, strzelali Rosjanie, co prezydent poznał "po słyszanych okrzykach". Co ciekawe, zanim doszło do incydentu, bus wiozący polskich dziennikarzy został przepuszczony na czoło kolumny prezydenckiej, co praktycznie nigdy się nie zdarza. Dzięki temu dziennikarze, znajdując się w centrum wydarzeń, mogli dobrze usłyszeć strzały. Najpierw padła seria z daleka. Następnie odpowiedziała serią ochrona, która prezentując broń gotową do strzału, zasłoniła prezydencką kolumnę. Do zdarzenia doszło na krętej drodze. Po tym incydencie prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili nie wykazywał zdenerwowania. Wręcz przeciwnie, był rozluźniony i w dobrym humorze. Tłumaczył, że takie rzeczy się zdarzają. Obaj prezydenci odrzucili wersję, że incydent został wyreżyserowany. Tbilisi oskarżyło siły rosyjskie o oddanie strzałów podczas przejazdu konwoju obu prezydentów. Władze separatystycznej republiki Osetii Południowej, jak podała agencja RIA-Nowosti, zaprzeczyły temu, że to z ich terytorium padły strzały. Prezydent Lech Kaczyński przyleciał do Gruzji w związku z rocznicą "rewolucji róż", która w listopadzie 2003 roku doprowadziła do ustąpienia prezydenta Eduarda Szewardnadzego i objęcia władzy przez Saakaszwilego. Artur Kowalski, Tbilisi "Nasz Dziennik" 2008-11-24
Autor: wa