Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tłoczniej na prawicy

Treść

Obrona suwerenności kraju, obrona życia, likwidacja zbędnych elementów biurokratycznych czy obniżenie podatków - to wybrane elementy, z którymi do przedterminowych wyborów idzie Liga Prawicy Rzeczypospolitej - koalicja Ligi Polskich Rodzin, Prawicy Rzeczypospolitej oraz Unii Polityki Realnej. Nowa LPR chce być alternatywą dla PO i PiS. Choć LPR, podobnie jak jej polityczni konkurenci, rozpoczęła kampanię przed zbliżającymi się szybkim krokiem wyborami, wciąż nie zapadła decyzja, kto obok Romana Giertycha będzie główną twarzą kampanii LPR i stawi czoła Jarosławowi Kaczyńskiemu i Donaldowi Tuskowi w Warszawie. Roman Giertych, pomny chyba swojej przygody sprzed dwóch lat, kiedy to niemal do ostatniej chwili przed ogłoszeniem wyników wyborów media emocjonowały się, czy lider LPR dostanie się do Sejmu, zdecydował się kandydować tym razem w Lublinie. Propozycji szefa Ligi stania się twarzą wspólnej kampanii trzech ugrupowań i startu w Warszawie nie przyjął również Marek Jurek. A pojawiały się też głosy, że w tej sytuacji w Warszawie miałby kandydować lider UPR Janusz Korwin-Mikke. Ten jednak woli raczej startować do Sejmu z Gdańska. W tej sytuacji liderem warszawskiej listy miałby zostać prezes Unii Polityki Realnej Wojciech Popiela. - Musimy jeszcze przeprowadzić kilka rozmów z osobami z Ligi i spoza Ligi. Najprawdopodobniej wybór padnie na kogoś z UPR - powiedział nam wiceszef LPR Wojciech Wierzejski. Jak zaznaczył, Warszawa jest specyficznym miastem, gdzie duże znaczenie ma elektorat, na który składają się ludzie młodzi, stawiający na wolny rynek. - Dlatego uważamy, że UPR powinna wziąć tu pierwsze miejsce - dodał Wierzejski. I tak się zapewne stanie. Sam Popiela stwierdził, że jest "niemal pewne", iż będzie miał w Warszawie "jedynkę". Wiceprzewodniczący Ligi wyrażał nadzieję, że być może Marek Jurek jeszcze zmieni zdanie i zdecyduje się na start ze stolicy. Były marszałek Sejmu dość się jednak zdystansował od tego trójsojuszu, który najbardziej jednak łączy to, iż każdej z tych trzech partii z osobna trudno byłoby samodzielnie dostać się do parlamentu. W zeszłym tygodniu ogłosił, że wystartuje w wyborach do Senatu z okręgu piotrkowskiego, a więc do izby, gdzie wyborcy w większym stopniu głosują na konkretnego kandydata niż - tak jak w wyborach do Sejmu - na listę wyborczą. Roman Giertych starał się sp iąć klamrą to, co ma łączyć LPR, PR i UPR, deklarując, że Liga Prawicy Rzeczypospolitej zobowiązuje się bronić suwerenności kraju, życia od poczęcia do naturalnej śmierci, obniżyć podatki, zlikwidować zbędną biurokrację czy dokończyć robienie "porządków w szkołach". Mocno też akcentował, że LPR będzie twardo bronić polskiego złotego przed jego zamianą na euro i obstawać przed przyjęciem przez nasz kraju unijnego traktatu, co miałoby oznaczać zrzeczenie się przez Polskę suwerenności, "o którą Polacy walczyli przez 123 lata". Najwięcej jednak czasu podczas przemówienia na sobotniej konwencji wyborczej LPR poświęciła PiS oraz PO. - Wybór między PO a PiS jest sztuczny, bo oba ugrupowania właściwie nie różnią się od siebie - przekonywał Giertych. A dowodem na to mają być międzypartyjne transfery. Najpierw Zyty Gilowskiej i Zbigniewa Religi ze środowiska PO do PiS, a później w odwrotnym kierunku - Antoniego Mężydły, Radosława Sikorskiego czy Bogdana Borusewicza. Giertych zapowiedział, że LPR będzie realnie walczyć z korupcją, zamiast "tak jak PiS podejrzewać wszystkich o wszystko". Lider Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek wyrażał nadzieję, że porozumienie LPR, PR i UPR zagwarantuje, iż w przyszłym Sejmie znajdą się reprezentanci prawdziwej prawicy, i zapoczątkuje zbudowanie w Sejmie "ulepszonej większości prawicowo-centrowej". Marek Jurek wyrażał rozczarowanie skróconą kadencją, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w poprzedniej kadencji w najważniejszych sprawach opozycja, która następnie doszła do władzy, mówiła wspólnym głosem. Były więc duże nadzieje na "zgodę narodową". - Zamiast zgody Polaków mamy przyspieszone wybory, i to wtedy, kiedy jeszcze wiele ustaw w tym Sejmie miało być podjętych - zaznaczył Jurek. Jak zauważył, mamy do czynienia z rządami "oligarchii politycznej", czyli grupy ludzi, która spiera się między sobą, a zapomina o dobru Polski. Unia Polityki Realnej tradycyjnie najwięcej mówiła o walce z biurokracją i "wysokimi podatkami". - Dlaczego przez lata ukrywa się przed Polakami, że około 70 proc. ich wypracowanej własności zabierają politycy i państwowa biurokracja? To jest prawdziwa przyczyna, dla której uczciwie pracujący człowiek nie może się dorobić. I dlatego jedzie do Anglii lub Irlandii - mówił prezes UPR Wojciech Popiela, zapowiadając, że jeśli jego partia będzie miała udział we władzy, to doprowadzi do likwidacji podatku dochodowego od wszystkich przedsiębiorców, którzy płacą PIT. Owacyjnie witany był na konwencji utożsamiany z UPR Janusz Korwin-Mikke. - Do tej pory, czy to w Sejmie, czy poza Sejmem, mieliśmy do wyboru popieranie dwóch właściwie sił: takich, którzy podobno znają się na gospodarce, ale kradną, i drugich, którzy podobno są uczciwi, ale za to nie znają się na gospodarce. Dziś media na siłę forsują dwa ugrupowania: jedno, które chce mieć władzę dla samej władzy i nie wie, co z nią zrobić, a drugie, które chce mieć władzę, żeby mieć nasze pieniądze - mówił jak zwykle barwnym językiem lider UPR. Korwin-Mikke zapowiedział, że Liga Prawicy Rzeczypospolitej idzie do wyborów, aby w naszym kraju obowiązującymi zasadami stały się: "prawo, prawda, honor, tradycja, wolność, własność i sprawiedliwość". Od dzisiaj politycy LPR ruszają z kampanią w Polskę. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2007-09-17

Autor: wa