Unia grozi sankcjami
Treść
Mało jest spraw, które łączą ten i poprzedni rząd. Jedną z nich jest sprawa ograniczenia stosowania w Polsce roślin modyfikowanych genetycznie (GMO). Poprzedni rząd zgłosił sprzeciw wobec GMO, proponując nawet uznanie Polski za kraj wolny od modyfikowanych organizmów. Stanowisko to jest podtrzymane, nie wiadomo jednak, czy rząd Donalda Tuska nie ustąpi pod naciskiem Komisji Europejskiej, grożącej Polsce sankcjami. Bruksela przedstawiła swoje oficjalne stanowisko w sprawie GMO w Polsce, w którym domaga się respektowania przez Polskę unijnych przepisów dotyczących GMO. Chodzi o ustawy o paszach i nasiennictwie, przyjęte jeszcze przez poprzedni parlament. Stanowią one, że już za rok zakazane byłoby np. dodawanie do pasz roślin modyfikowanych genetycznie, utrudniony byłby też obrót takim ziarnem i jego uprawa. Komisja Europejska jest zdania, że te restrykcyjne przepisy są niezgodne z prawem unijnym. Bruksela zezwala bowiem na swobodny obrót tymi organizmami modyfikowanymi, które zarejestrowano na terenie UE. Stanowisko KE jest zgodne z postulatami naszych producentów i importerów pasz oraz przedstawicieli branży mięsnej, która jest największym odbiorcą pasz z GMO. Chodzi tu przede wszystkim o dodawanie do karmy dla zwierząt modyfikowanej soi, głównego źródła białka. Co prawda teoretycznie możliwe jest wyeliminowanie genetycznie zmienionej soi i zastąpienie jej naturalną, jednak jak przekonują wytwórcy pasz, cena karmy znacznie by z tego powodu wzrosła. Koszty tego ponieśliby hodowcy trzody chlewnej lub drobiu. W efekcie koszty wytwarzania mięsa poszłyby w górę, co jeszcze bardziej uderzyłoby w opłacalność produkcji mięsa, która i tak jest - w przypadku wieprzowiny - bardzo niska, a w zasadzie rolnicy ponoszą ogromne straty z powodu niskich cen skupu. Ministerstwo rolnictwa podtrzymuje jednak polski sprzeciw wobec GMO, tak samo jak resort środowiska. W tej sytuacji branża paszowa liczy już tylko na Brukselę. Komisja Europejska co prawda nie może automatycznie nałożyć na Polskę kary, ale musi najpierw skierować sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Jeśli ten uznałby jej skargę, wtedy Polsce grożą surowe sankcje finansowe. Nieoficjalnie mówi się, że od momentu wydania orzeczenia musielibyśmy płacić po ponad 200 tys. euro za każdy dzień zwłoki w dostosowywaniu naszego prawa do unijnego w zakresie obrotu roślinami modyfikowanymi. Niewykluczone jest i to, że w międzyczasie rząd, aby uniknąć unijnych sankcji, wystąpi z inicjatywą zmiany przepisów. Politycy PSL są co prawda za utrzymaniem zakazu (popierali w tym PiS w poprzednim Sejmie), ale za to PO nie chce raczej wszczynać wojny z Brukselą i jest bardziej gotowe pójść na ustępstwa. KL "Nasz Dziennik" 2008-01-02
Autor: wa