Wypłaty Platformy
Treść
Premier Tusk wygłosił najdłuższe exposé w historii III Rzeczypospolitej, a chyba jedno z dłuższych w najnowszej historii demokratycznej Europy. Trzeba było bardzo długo mówić, żeby powiedzieć jak najmniej, a ta oszczędność, wręcz skąpstwo, jeśli chodzi o podanie obywatelom realnej treści, ma chyba dwie podstawowe przyczyny. Po pierwsze, realny plan rządzenia, który ma charakter dyskrecjonalny, nie nadaje się do tego, by go wyeksponować. Po drugie, brak umowy koalicyjnej, a to znaczy brak uzgodnień co do tego, co rząd naprawdę będzie robił. Są jednak w exposé pana premiera konkrety i za wiele z nich trzeba go pochwalić. Otóż te konkrety to zapowiedzi, że rząd Donalda Tuska zrobi to, co już zrobił rząd Jarosława Kaczyńskiego albo też, że rząd Donalda Tuska zrobi to, co rząd Jarosława Kaczyńskiego zaplanował, wpisując to w projekt budżetu i programy rządowe. Zapowiedź podwyżek płac dla policjantów i nauczycieli? Ależ jest w ustawie o modernizacji policji i w projekcie budżetu. Odblokowanie procesu inwestycyjnego w budownictwie? Ależ jest tzw. reforma Barszcza w formie zgłoszonej w poprzedniej kadencji i ponowionej w tej inicjatywie ustawodawczej PiS oraz w rządowym (rządu Jarosława Kaczyńskiego) projekcie zmiany ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym. Program "Boisko w każdej gminie"? Ależ jest w dokumentach rządu Kaczyńskiego tylko pod inną nazwą. Nacisk na połączenia drogowe między Wrocławiem i Poznaniem a Warszawą? Wprowadzenie dowodu osobistego z chipem? Odpowiednie projekty i decyzje zostały już wypracowane i podjęte, tylko realizować. Ale decyzje w tej sprawie podjął poprzedni rząd. I tak dalej, i temu podobne. Niestety, jeżeli od treści exposé odjąć zapowiedzi realizacji programu rządu Jarosława Kaczyńskiego, pozostaje niewiele i to, co powiedziano, ma charakter niepokojąco ogólnikowy. Premier Tusk zakończył swoje wystąpienie cytatem z Norwida. Ale w jego exposé zabrakło motta. Przychodzi mi na myśl jedno, bynajmniej nie poetyckie. W maju zeszłego roku premier Węgier Ferenc Gyurcsany po wygranych wyborach na zamkniętym zebraniu powiedział: "Kłamaliśmy rano, kłamaliśmy wieczorem. Nie ma niczego, z czego możemy być dumni poza tym, że mamy władzę". Otóż te dwa zdania powinny stać się mottem exposé premiera Tuska. PO kłamała rano i wieczorem podczas kampanii wyborczej i ma władzę. Ale te ogólniki i to milczenie jest umieszczone w kontekście. Ma to być rząd wypłat, wypłat wobec tych grup interesu i środowisk, które umożliwiły PO dojście do władzy. Wypłata pierwsza to zapowiedź likwidacji abonamentu radiowo-telewizyjnego, co oznacza de facto likwidację radia i telewizji publicznych i oddanie wielomiliardowego rynku właścicielom TVN i Polsatu. Wypłata druga to zapowiedź powrotu do takich mechanizmów współpracy między państwem a prywatnym biznesem przy budowie autostrad, które działały z zyskiem dla prywatnych przedsiębiorców, a bez efektu w postaci autostrad przed 2006 rokiem. Kolejna wypłata ma postać ministra Ćwiąkalskiego i jego zdumiewającej deklaracji, że prowokacja policyjna (zakup kontrolowany, łapówka kontrolowana) ma służyć ostatecznemu potwierdzeniu przestępstwa. Innymi słowy, powiedziano prokuratorom, że tam, gdzie nie ma dowodów niezależnych, a istnieje tylko uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, prowokacji policyjnej stosować nie wolno! To przypomina atak na instytucję świadka koronnego przypuszczony za rządów Leszka Millera przez minister Piwnik. Handlarze narkotyków i korupcjoniści, którym przez ostatnie dwa lata stało się w Polsce ciasno i źle, mogą odetchnąć z ulgą. Otóż p. Ćwiąkalski to nie tylko doradca prawny p. Krauzego czy adwokat p. Stokłosy. To także adwokat płk. UOP Brochwicza w procesach cywilnym i karnym, który p. Brochwicz mi wytoczył za określenie go jako uosobienie patologii służb specjalnych w III RP. Pułkownik Brochwicz, protektor ludzi z zespołu płk. Lesiaka w okresie, kiedy był wiceministrem w MSWiA, łącznik między p. Jarucką a posłem Miodowiczem podczas przesłuchań przed komisją śledczą, które doprowadziły do wyeliminowania Włodzimierza Cimoszewicza z ubiegania się o prezydenturę, jest jedną z bardziej mrocznych i niebezpiecznych postaci funkcjonujących w niejawnej sferze życia publicznego. A przecież wiceministrem w MSWiA został p. Witold Drożdż z ekipy byłego wicepremiera Tomaszewskiego, w owym czasie doradca wiceministra Brochwicza. Natomiast p.o. szefem ABW jest p. Bondaryk, także z ekipy Tomaszewskiego, także współpracownik i kolega płk. Brochwicza. Odnoszę wrażenie, że swego rodzaju awans grupowy środowiska, które uosabia p. Brochwicz, także jest swego rodzaju wypłatą. Fragmenty blogu internetowego "Nasz Dziennik" 2007-11-27
Autor: wa