Zdążymy się odwołać?
Treść
Mija termin odwołania Polski od wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu dotyczącego demonstracji homoseksualnych. Trybunał uznał w maju, że władze Warszawy pogwałciły w 2005 r. Konwencję Praw Człowieka, zakazując zorganizowania tzw. Parady Równości. Decyzję w sprawie zaskarżenia wyroku ma podjąć minister spraw zagranicznych Anna Fotyga. Robert Szaniawski, rzecznik MSZ, tłumaczy, że Polska chce się odwołać, pozostaje tylko kwestia, jak to zrobić, aby nasze odwołanie było skuteczne. - Minister Fotyga ma podjąć decyzję w tej sprawie zaraz po przylocie z Portugalii - informuje nas Robert Szaniawski, rzecznik MSZ. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł kilka miesięcy temu, że Polska naruszyła prawo, zakazując Parady Równości w Warszawie dwa lata temu. Według Trybunału, zakaz dyskryminował mniejszość seksualną oraz złamał prawo do organizowania demonstracji. Skargę do Trybunału złożyła Fundacja Równości, a przygotowali ją prawnicy z Fundacji Helsińskiej. Mimo że ówczesny prezydent stolicy Lech Kaczyński nie wyraził zgody na paradę, to i tak odbyła się ona 11 czerwca 2005 roku. Trybunał w Strasburgu uznał w maju br., że Lech Kaczyński zakazał Parady Równości nielegalnie, naruszając wolność zgromadzeń; miał również nadużyć wolności słowa, nazywając ją propagowaniem homoseksualizmu. W swoim orzeczeniu Trybunał zaznaczył, że w demokracji niezwykle ważna jest swoboda głoszenia rozmaitych światopoglądów i wartości, a obowiązek władz to zagwarantowanie możliwości zgromadzeń zwłaszcza osobom należącym do mniejszości, ponieważ są one narażone na ataki i marginalizację. Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Robert Szaniawski potwierdza, że trwają prace przygotowawcze do odwołania się od tego wyroku, ale jak dodaje - "sytuacja z prawnego punktu widzenia jest bardzo trudna". Mimo że stanowisko polskiego rządu jest jednoznaczne i tożsame z decyzją prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by odwołać się od wyroku, to MSZ przyznaje, że trudno ocenić szanse, czy odwołanie będzie skuteczne. - W tej chwili pani minister Fotyga musi podjąć ostateczną decyzję, czy przy tym stanie prawnym, który został zidentyfikowany, będziemy rzeczywiście się odwoływać - wyjaśnia nasz rozmówca. Jakie konsekwencje poniesie Polska, jeśli się nie odwoła od wyroku? Fundacja Równości wnosiła jedynie o stwierdzenie naruszenia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, nie żądając od Polski żadnych rekompensat. - Jeżeli sprawa się zakończy w tym momencie, to skutek będzie taki, że została podjęta nieprawna decyzja. Jeżeli będziemy się odwoływać, to dalej zadecyduje o tym Wielka Izba Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - tłumaczy Szaniawski. O odwołanie naszego kraju w tej sprawie apelowała wielokrotnie m.in. Prawica Rzeczypospolitej. Wczoraj Marek Jurek ponownie wezwał rząd, aby tego dokonał. Zdaniem lidera PR, wyrok Trybunału zakwestionował "prawo polskich samorządów do odmowy wydawania zgody na demonstracje homoseksualne". "Werdykt Trybunału podważa prawo polskiego społeczeństwa do ochrony moralności publicznej. Prawo do ochrony moralności publicznej jest wyraźnie potwierdzone w Konstytucji Rzeczypospolitej i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka" - czytamy w oświadczeniu Jurka. W jego ocenie, brak odwołania od wyroku "budzi tym większe zdziwienie, że odwołanie to zapowiadali wysocy przedstawiciele władz państwowych". O takim odwołaniu informowała m.in. Kancelaria Prezydenta. Parady Równości odbywały się w Warszawie od 2000 roku. Po raz pierwszy zakazał organizowania jednej z nich Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy - w 2004 i w 2005 roku. Jak argumentował, orientacja seksualna nie może być "publicznie prezentowana", a homoseksualiści w Polsce nie są dyskryminowani, więc nie mają powodu demonstrować. Potem parad i marszów na rzecz równości i tolerancji zakazywano lub próbowano zakazywać w różnych miastach, m.in. w Krakowie i Poznaniu. Magdalena M. Stawarska "Nasz Dziennik" 2007-08-03
Autor: wa