Zleceniodawca kryje się w aktach
Treść
Jutro na nadzwyczajnym posiedzeniu zwołanym na wniosek posłów PiS sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka spotka się z Danutą i Włodzimierzem Olewnikami. Posłowie chcą, by w ten sposób rodzina uprowadzonego i zamordowanego Krzysztofa Olewnika, a także parlamentarzyści usłyszeli informacje o działaniach prokuratury i powodach opieszałości w śledztwie. Jeszcze w tym miesiącu do marszałka Sejmu trafi wniosek o utworzenie komisji śledczej w tej sprawie. Jak mówią pełnomocnicy rodziny Olewników, ujawnienie materiałów operacyjnych ze śledztwa ma pokazać opinii publicznej ogrom nieprawidłowości i zaniechań, które doprowadziły do śmierci Krzysztofa. Do debaty na temat efektów śledztwa prokuratury dotyczącego błędów i zaniechań w postępowaniu dotyczącym uprowadzenia i śmierci Krzysztofa Olewnika miało dojść przed dwoma tygodniami w Sejmie. Wówczas jednak głosami Platformy Obywatelskiej, po bardzo czytelnych wskazówkach prowadzącego obrady marszałka Bronisława Komorowskiego, nie zgodzono się na rozszerzenie o taki punkt porządku obrad izby. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie - w tej sprawie posłów Platformy dyscyplinowano, by - mimo obecności na galerii rodziny Olewników - głosowano przeciwko przeprowadzeniu takiego "wysłuchania". - Tego dnia przypadała rocznica wygranych przez nas wyborów, a publiczna debata posłużyłaby PiS do ataków na Donalda Tuska i ministra Ćwiąkalskiego, czego chcieliśmy uniknąć. Inna rzecz, że jeśli wierzyć doniesieniom mediów, to minister Ćwiąkalski w sprawie Olewników też nie ma czym się pochwalić - przyznaje jeden z polityków PO. Dyskusji, dlaczego od kwietnia do listopada, mimo złożonych publicznie deklaracji prokuratora krajowego Marka Staszaka i wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Adama Rapackiego, postępowanie, które ma ustalić powody oraz winnych zaniedbań, jakie w efekcie doprowadziły do śmierci Olewnika, prowadzone jest mozolnie, nie da się uniknąć. - Pewne zobowiązania zostały złożone przez panów Staszaka i Rapackiego publicznie. Przyszedł czas ich z tego rozliczyć. Pan Włodzimierz Olewnik mówi otwarcie, że z efektów śledztwa, sposobu, w jaki jest prowadzone, nie ma powodów być zadowolony - mówi mecenas Bogdan Borkowski, pełnomocnik rodziny Olewników. Okazją do takiego "rozliczenia Staszaka" ma być jutrzejsze posiedzenie komisji sprawiedliwości, zwołane na wniosek posłów PiS. Kilka miesięcy wcześniej, podczas podobnego posiedzenia tego gremium, parlamentarzyści, niezależnie od przynależności klubowej, jednogłośnie przyjęli wniosek, by - jeśli "po wakacjach" uznają, że efekty postępowania prokuratorskiego są niezadowalające - wspólnie wnioskować o powołanie sejmowej komisji śledczej. Dziś jednak pewne jest, że taki wniosek byłby mocno nie na rękę zarówno szefowi resortu sprawiedliwości Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu, jak i prokuratorowi krajowemu Markowi Staszakowi. Co do pracy i zaangażowania Staszaka w tej sprawie wątpliwości nie kryje Włodzimierz Olewnik. W skierowanym niedawno do prezydenta i premiera apelu Włodzimierz Olewnik napisał, że "trudności, jakie stwarza prokurator Staszak w odtajnieniu akt sprawy, powodują podejrzenie, że mataczy i ukrywa dowody". A po kilku miesiącach, jakie minęły od głośnego medialnie posiedzenia komisji sprawiedliwości z udziałem Włodzimierza i Danuty Olewników, obserwując dokonania Prokuratury Krajowej w tej sprawie, można rzeczywiście mieć wrażenie, że śledczy więcej wysiłku przykładają do tego, by to Włodzimierza Olewnika postawić przed sądem za rzekome znieważenie jednego z prokuratorów, co w odbiorze opinii publicznej mogłoby zaowocować zmniejszeniem jego wiarygodności niż wykryciem winnych zaniedbań. - Wciąż nie ujawniono materiałów operacyjnych ze śledztwa w sprawie porwania Krzysztofa. Warto, by mogli je poznać parlamentarzyści i opinia publiczna. Tam są takie informacje, że głowa boli. Nawet sobie nie wyobrażałem, że mogło dojść do czegoś takiego - mówi mecenas Bogdan Borkowski, pełnomocnik rodziny Olewników. Być może jedyną możliwością, byśmy poznali prawdę w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika, a także powody, dla których policja i prokuratorzy (niektórzy z nich nadal pełniący obowiązki służbowe) dopuścili się licznych zaniedbań, oraz rolę w tej sprawie polityków lewicy, jest jawny tryb prac komisji śledczej. Taki wniosek we wtorek jeszcze się nie pojawi. - Wszystko w swoim czasie - ucina temat poseł Beata Kempa (PiS), była wiceminister sprawiedliwości. Ale jak się dowiedzieliśmy, projekt uchwały w sprawie powołania komisji śledczej do laski marszałkowskiej trafi najdalej w drugiej połowie miesiąca. W tym tygodniu ma dojść do szeregu spotkań, m.in. rzecznika praw obywatelskich dr. Janusza Kochanowskiego z marszałkiem Bronisławem Komorowskim, na którym poruszona ma zostać właśnie sprawa ponadpartyjnego poparcia dla komisji śledczej. - Jest spora grupa polityków PO, którzy uważają, że powołanie komisji śledczej byłoby zasadne. Ale wszystko zależy od decyzji władz klubu i marszałka, który taki wniosek przecież kieruje na obrady - mówi jeden z posłów PO. Listopad może okazać się bardzo gorącym miesiącem dla polityków, którzy w czasie gdy doszło do porwania Olewnika, pełnili funkcje publiczne. Jak informowała niedawno "Rzeczpospolita", śledczy przesłuchują polityków lewicy, m.in. Grzegorza Kurczuka, Marka Sadowskiego, Krzysztofa Janika, Zbigniewa Sobotkę. Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", w listopadzie wśród przesłuchanych znajdzie się również Ryszard Kalisz. To właśnie jemu Włodzimierz Olewnik publicznie zarzucił brak reakcji na kierowane doń przez rodzinę Krzysztofa sygnały o nieprawidłowościach w śledztwie. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-11-03
Autor: wa