Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zlecono, zapłacono, zniszczono?

Treść

Najwyższa Izba Kontroli rozważa możliwość i zakres niezwłocznego przeprowadzenia, w trybie doraźnym, sprawdzenia prawidłowości upadłości firmy komputerowej Bestcom. Z naszych ustaleń wynika, że funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego prowadzą już we Wrocławiu działania operacyjne związane z podejrzeniem celowego zniszczenia Bestcomu i kilku innych firm - przez tamtejszą prokuraturę okręgową - na zlecenie konkurencji. Wszystko wskazuje na to, że szkodliwy biznesowo-prokuratorski układ w stolicy Dolnego Śląska działał od dawna. Jednym ze skorumpowanych prokuratorów był szef Wydziału ds. Walki z Przestępczością Zorganizowaną Tadeusz Majda. Zdaniem wybitnego kryminologa prof. dr. hab. Brunona Hołysta, prokuratorzy odpowiedzialni za zniszczenie Bestcomu i kilku innych firm powinni ponieść surowe konsekwencje. Jak ustalił "Nasz Dziennik", funkcjonariusze CBA prowadzą w stolicy Dolnego Śląska intensywne działania zmierzające do ustalenia szczegółów i osób zamieszanych w sprawę, jak wszystko wskazuje, celowego doprowadzenia - na zlecenie konkurencji - do bankructwa poznańskiej firmy Bestcom. Według informacji, jakie uzyskaliśmy nieoficjalnie, w śledztwie prowadzonym przez CBA bardzo intensywnie analizowany jest wątek "układu prokuratorskiego", sięgającego zarówno prokuratorów wrocławskiej okręgówki, jak i pracowników prokuratury apelacyjnej - grupy śledczych przyjmujących korzyści majątkowe za wszczynanie śledztw przeciwko wskazanym przedsiębiorcom. W tym kontekście pojawiają się m.in. nazwiska osób zajmujących do niedawna kierownicze stanowiska we wrocławskiej apelacji. Ofiarami takiego "układu prokuratorskiego" prawdopodobnie byli również właściciele Bestcomu. - Siedem czy osiem miesięcy aresztu tymczasowego, podczas którego prokurator nawet nie zadaje sobie trudu, by przesłuchać osobiście podejrzanych? Nie reaguje na ich wnioski o rozmowę, chęć składania wyjaśnień? Coś tu mocno cuchnie - twierdzi nasz informator związany ze służbami specjalnymi. A korupcję we wrocławskiej prokuraturze, nie tylko w sprawie zniszczenia poznańskiego Bestcomu, ale również w sprawie wrocławskiej firmy JTT Computer czy polsko-amerykańskiego przedsiębiorstwa Alucon, czuć bardzo mocno. I jest to wyraźny zapach korzyści majątkowych przyjmowanych przez wrocławskich śledczych od biznesmenów za krycie niektórych sprawek i działania na szkodę konkurencji. Co ciekawe, sześciu czołowych wrocławskich prokuratorów już zagrożonych jest karami wieloletniego więzienia, a wśród nich: Stanisław Ozimina, który sprzedawał przestępcom dokumenty ze śledztw; Zbigniew Szczotka, który usłyszał czternaście zarzutów, w tym o korupcji; wreszcie Tadeusz Majda, były szef Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej, który - jak ustalili katowiccy śledczy i funkcjonariusze CBŚ - przyjmował pieniądze od biznesmenów. Według naszych nieoficjalnych informacji, najprawdopodobniej ten ostatni prokurator miał swój udział w przyjęciu zlecenia "zniszczenia Bestcomu". - Sens istnienia prokuratury, która dopuszcza się takich nieprawidłowości, by nie użyć słowa "przestępstw", stoi pod znakiem zapytania - stwierdza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" światowej sławy kryminolog prof. dr hab. Brunon Hołyst z Katedry Postępowania Karnego i Kryminalistyki Uniwersytetu Łódzkiego. Zdaniem prof. Hołysta, autora sześćdziesięciu książek z dziedziny kryminologii i kryminalistyki, członka międzynarodowych stowarzyszeń naukowych, działania wrocławskiej prokuratury w sprawie, w której pojawia się podejrzenie "działań ubocznych", prowadzą do dewaluacji prawa i upadku prestiżu organów odpowiedzialnych za jego przestrzeganie. Tym bardziej jeśli "uboczne działania" skutkują zniszczeniem wielkiego przedsiębiorstwa i wymiernymi stratami finansowymi. - Nie wiem, czy powinien ponieść odpowiedzialność finansową sam prokurator, bo przecież prokuratura jest instytucją państwową, ale skoro nie dopełnił należytych staranności, to powinien odpowiadać dyscyplinarnie. To na pewno - zaznacza prof. Brunon Hołyst. Zniszczyć można łatwo Prokuratura jest tym organem, któremu doprowadzić do zniszczenia firmy jest niezwykle łatwo. Wystarczy zatrzymać jej właścicieli bądź prezesów, a w środowisku rozpuścić plotkę o "przestępczości zorganizowanej i praniu brudnych pieniędzy". Tak właśnie zrobiono w przypadku Jacka Karabana i Roberta Nowaka, przetrzymywanych w areszcie od lipca 2006 r. do końca stycznia 2007 roku. Jak wykazała Prokuratura Krajowa - bezzasadnie. "Stwierdzić należy, że w sprawie o sygn. V Ds. 71/05 Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu istotnie doszło do nieprawidłowości, przede wszystkim na tle metodyki prowadzenia śledztwa, oceny zgromadzonego materiału dowodowego i zasadności stosowanych środków zapobiegawczych" - to inny fragment opinii zastępcy prokuratora generalnego Przemysława Piątka z dnia 13 lutego 2007 roku. - Jest jakiś mechaniczny automatyzm, jeśli chodzi o stosowanie aresztów tymczasowych. Nie tylko w sprawach dotyczących poważnych przestępstw, jak zabójstwa czy gwałty, gdzie takie sankcje są uzasadnione, ale w przypadku podejrzenia mniej poważnych przestępstw. To niepokojące zjawisko - uważa prof. dr hab. Brunon Hołyst. A jednak to zjawisko zupełnie normalne we wrocławskiej prokuraturze. Tak było w przypadku zatrzymania - jak wykazała Prokuratura Krajowa, bezpodstawnego - prezesów firmy Bestcom oraz postawienia im zarzutów, których śledczy nie są w stanie udowodnić, a także skandalicznej próby zatrzymania i aresztowania Agnieszki Awdziejczyk, narzeczonej jednego z właścicieli firmy, która przez wiele miesięcy walczyła o wolność dla obu mężczyzn. Próby zablokowanej zdecydowaną reakcją Prokuratury Krajowej, która wówczas już wykryła nieprawidłowości w postępowaniu wrocławskich śledczych. - Zwykła zemsta prokuratury. Zarzuty, jakie tej pani postawiono we Wrocławiu, dotyczą standardowego factoringu. Jeżeli prokurator uważa factoring za przestępstwo, to ja odsyłam go do szkoły - mówi poseł Tomasz Górski (PiS) z sejmowej Komisji ds. Kontroli Państwowej. Poznań podchodzi rozważnie Poznańska prokuratura okręgowa, której 20 lipca br. decyzją prokuratora Jerzego Engelkinga przekazano do prowadzenia postępowanie w sprawie Bestcomu, w przeciwieństwie do wrocławskich śledczych unika stawiania bezpodstawnych zarzutów i zapowiada gruntowną analizę materiałów w tej sprawie. - Zbyt wcześnie jeszcze, by mówić o wnioskach płynących z tej sprawy. Nie jestem skłonny na chwilę obecną mówić o czyjejkolwiek winie lub niewinności - mówi prokurator Mirosław Adamski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. NIK wejdzie z kontrolą? Tymczasem Najwyższa Izba Kontroli najprawdopodobniej skontroluje również działania syndyka masy upadłościowej Bestcomu. Wnosił o to, po konsultacjach z ekspertami i prawnikami, przewodniczący sejmowej Komisji Gospodarki poseł Maks Kraczkowski (PiS), który wskazywał na podejrzenie istotnych nieprawidłowości mogących mieć wymierny skutek zarówno dla wierzycieli, jak i dla właścicieli firmy. - Wniosek jest wnikliwie analizowany i w niedługim czasie zapadną decyzje w sprawie podjęcia lub nie ewentualnej kontroli doraźnej i jej zakresu - poinformowała nas Małgorzata Pomianowska, rzecznik NIK. - Jestem przekonany, że NIK powinna skontrolować sprawę. W świetle posiadanej przeze mnie wiedzy uważam również, że korzystniejsza byłaby nie jak obecnie upadłość likwidacyjna i wyprzedaż majątku, a upadłość układowa. To dawałoby większą gwarancję zaspokojenia wierzycieli - konkluduje przewodniczący sejmowej Komisji Gospodarki. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2007-09-04

Autor: wa